Mt 6,7-15 – Na czym polega dobra modlitwa?

 

Jan Paweł II bardzo konkretnie pisze, że „modlić się znaczy dać trochę swojego czasu Chrystusowi, zawierzyć Mu, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego słowa, pozwalać Mu odbić się echem w sercu”.

Wydaje się, że papież trafił w sedno sprawy. Opisuje bowiem to, co słyszymy w Ewangelii wg. św. Mateusza 6,7-15. Pokazuje nam ona zarówno błędy modlitwy, jak i jej „idealne oblicze”. Na chwilę zatrzymajmy się przy tych wskazówkach, ponieważ dzięki nim jesteśmy w stanie dobrze „wyregulować” życie modlitwy.

„Nasz dialog z Bogiem” możemy porównać do radia. Kiedy będzie ono źle ustawione, to chociaż grałoby dzień i noc, nie będzie to przyjemne dla naszych uszu. Dopiero, gdy nastawimy prawidłowe częstotliwości radiowe, usłyszymy coś, co da nam radość ze słuchania.

Podobnie jest z modlitwą. Dopóki nie nakierujemy jej na „dobre tory”, nie będzie spełniała swojej funkcji. Szkoda więc dalej tracić czas na błędne rozwiązania. Wprowadźmy sugestie Jezusa, by każde słowo modlitwy „trafiało prosto do nieba”…

 

Pierwsze, na co zwraca uwagę Jezus, to prośba o to, by „nie lać przysłowiowej wody”. W życiu duchowym nie są potrzebne „słowne ozdobniki”, poprawna polszczyzna i długie „wywody modlitewne”. Trafnie skomentowała to św. Tereska od Dzieciątka Jezus, która powiedziała, że „nie ma odwagi patrzeć na książki w poszukiwaniu pięknych modlitw… ona robi tak jak dziecko, które jeszcze nie nauczyło się czytać, wszystko mówi Bogu[…]”.

Powyższe słowa nie są oczywiście zachętą do braku rozwoju intelektualnego. Chodzi tutaj raczej o prostotę w modlitwie. Nie wypada „ukrywać się” przed Bogiem „za okrągłymi słowami i utartymi schematami”. Bóg ceni prostolinijność.

Brak tej bezpośredniości jest dowodem na to, że nie do końca ufamy Bogu. Wolimy zarzucać Go stertą pięknych obietnic i wzniosłych próśb, zamiast „prosto z mostu” powiedzieć, co nam leży na sercu. Takie zachowanie pokazuje, że nie wierzymy w Wszechmoc Boga. On naprawdę wszystko o nas wie. Nasza modlitwa jest więc „tylko”, a tak naprawdę „aż”, szczerym przyznaniem się do tego, co Bóg wie już od bardzo dawna.

Nie ma więc co używać „pięknych form szantażu” i „wyżebrywać łask” od Boga. On najlepiej wie, co nam jest potrzebne.

 

Zamiast tego, z pełną świadomością wypowiadanych słów, odmawiajmy i realizujmy w swoim życiu Modlitwę Pańską, czyli „Ojcze Nasz” :

Ojcze nasz, który jesteś w niebie: święć się imię Twoje – czyli: Panie, wierzę, że jesteś dobrym Ojcem, który z nieba najlepiej dostrzega, co jest mi potrzebne…

przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi – czyli: pragnę przeżywać życie według Twoich królewskich zasad, ponieważ one najlepiej się sprawdzają…

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj – czyli: Ufam Tobie, że zatroszczysz się o to, co jest mi potrzebne na dzisiaj. Nie będę wyglądał zbyt daleko w przyszłość, ponieważ Ty jesteś Panem dzisiejszego dnia…

i odpuść nam nasze winy, jak i my przebaczamy odpuszczamy naszym winowajcom; – czyli: Jestem gotowy przebaczać, ponieważ wiem, że jest to klucz do przemiany mojego „najbliższego świata”…

i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego – czyli: wierzę w Twoją Opatrzność. Wiem, że za każdą sytuacją kryje się Twoja niewidzialna ręka, która nie pozwala mi zabłądzić…

 

Ks. Piotr Śliżewski