Jak Bóg traktuje rozwodników? Czy dla nich też jest miłosierny?
Zachwyt nad delikatnością
Odwiedziny u pewnej chorej osoby były dla mnie przełomowe. Niby nie dowiedziałem się od niej niczego nowego, a jednak poczułem niezwykły pokój w sercu. Po udzieleniu jej Najświętszego Sakramentu zatrzymałem się na chwilę rozmowy. Zapytałem, jak się dzisiaj czuje. O dziwo, nie skończyło się (jak to często bywa) na samym narzekaniu. Starsza pani opowiedziała mi niezwykłą historię. Od samego początku naszej rozmowy bardzo dobrze wypowiadała się na temat lekarza, który ją przyjął w szpitalu. Używała do tego słów pełnych zachwytu i uznania. Stwierdziła między innymi, że był to bardzo miły „młody chłopaczek”.
Powiedzieć a POWIEDZIEĆ…
Wsłuchując się w jej opowieść, zacząłem podejrzewać, że na pewno załatwił jej jakieś badania, na które długo musiała czekać. Wychwalaniu bowiem nie było końca! Przewidywania okazały się jednak błędne. Ów cudowny lekarz… odesłał ją z kwitkiem. Nie dał jej tego, po co przyszła. Mimo wszystko ona bardzo dobrze się o nim wypowiadała. Wysłuchałem całej fali superlatywów, a nawet usprawiedliwiania jego decyzji. Tłumaczyła, że nie mógł jej dać tego skierowania, chociaż bardzo chciał, ponieważ szpital jest przepełniony i nie ma już wolnych łóżek. Bardzo się zdziwiłem. Co w takim razie zrobił, że ta kobieta tak pozytywnie zareagowała?
Delikatność rozwiązuje wiele problemów
Miłe wspomnienia tej pani były podyktowane niczym innym, jak tym, że została potraktowana z szacunkiem. Ten lekarz poświęcił jej czas. Zrozumiał jej położenie. Wysłuchał. Podał wiele rad. Pokazał zaangażowanie i chęć pomocy, chociaż nie był w stanie jej udzielić. Tej pani to wystarczyło. Poczuła się zaopiekowana. Na koniec skomentowała nawet: „Ten lekarz to był prawdziwy człowiek, nie taki, że bez kija nie podchodź”. Szczerze? Chciałbym go poznać. Na razie wiem tylko, że pracuje w szpitalu w Szczecinie Zdunowie. Czuję, że mógłbym się od niego wiele nauczyć.
Grzech cudzołóstwa jest modelem
Postępowanie wspomnianego lekarza jest kapitalnym obrazem tego, jak Bóg porusza trudne tematy. Nie ucieka od nich. Nie zakłamuje rzeczywistości i nie udaje, że łatwo się o nich mówi. Porusza je w taki sposób, że człowiek nie czuje się zraniony, ale zyskuje nową nadzieję.
Spotkanie z chorą miało miejsce w sobotę, a następnego dnia w kościele odczytywana była Ewangelia Mk 10, 2-16 (Jezus wyraża tam jasne stanowisko względem cudzołóstwa), więc automatycznie opis „cudownie odmawiającego lekarza” stał się dla mnie ilustracją Bożego traktowania rozwodników.
Nie jest to tylko zbieg okoliczności. Uważam, że cudzołóstwo to klasyczny przykład grzechu, z którego trudno zrezygnować i z którym trudno sobie poradzić. Z tego powodu jest idealną podstawą do omówienia każdego ciężkiego grzechu. Zresztą zobaczmy, co się zdarzyło we wspomnianej Ewangelii. Faryzeusze, chcąc wystawić Jezusa na próbę, pytają, czy wolno mężowi oddalić żonę (zob. Mk 10, 2). Wiedzieli, że jest to trudny temat. Zakładali, że Jezus polegnie, tłumacząc tę kwestię.
Jak my mówimy o grzechu vs. jak Bóg traktuje rozwodników
Abyśmy się w tym nie pogubili, rozważmy, co Jezus tak naprawdę powiedział o rozwodach. Czy padły słowa o tym, że wszyscy cudzołożnicy pójdą do piekła? Nie. Radykałowie woleliby, by tak się stało, bo wtedy mogliby trzymać ludzi w ryzach i być jeszcze bardziej zero-jedynkowi. Ale nic takiego nie zostało powiedziane. Zbawiciel, po przytoczeniu zasad moralnych z początku stworzenia, jednoznacznie mówi: Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. Nie ma w tym jednak żadnego straszenia.
Dopiero gdy został drugi raz wywołany do tablicy przez uczniów (już po jakimś czasie, w domu), doprecyzowuje swoje stanowisko: Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo. Zapamiętajmy te słowa. One naprawdę dużo znaczą. Jezus nie mówi, że każdy rozwodnik jest grzesznikiem, tylko ten, który wchodzi w kolejny związek. A to zmienia postać rzeczy.
Nie denerwujmy grzeszników!
Bardzo łatwo można odrzucić grzesznika. Szczególnie tego, którego grzech jest jawny. Wystarczy powiesić na drzwiach kościoła sztywny regulamin i zamknąć się od wewnątrz tylko z tymi, którzy są bez skazy (oczywiście teoretycznie, bo idealnych ludzi tak naprawdę nie ma). Moi drodzy! Uwaga! Jako wierzący mamy zachęcać do łaski, a nie piętnować. Rozmowa o upadkach nie powinna być prowadzona w taki sposób, by innych przestraszyć grzechem. Oni nie mają powstrzymywać się od zła z powodu lęku przed wspólnotą czy piekłem. W mówieniu o grzechu powinniśmy dobierać inne argumenty niż siłowe przymuszanie do poprawności i przestrzegania dekalogu. Jeśli nie zmienimy swojego stylu wypowiedzi, to tylko zbuntujemy świat. Nie tłumacząc grzesznikowi, skąd się bierze chrześcijańskie myślenie, przekreślamy szanse, by do niego dotrzeć. A to mogłyby posłużyć do jego nawrócenia!
Jak mówić o grzechu cudzołóstwa?
Tak jak Jezus. Nie emocjonując się. Nie obrażając. Zamiast lękowego, plastycznego opisywania otchłani piekła dla cudzołożników (jakbyśmy sami w nim byli i wiedzieli, jak wygląda), uzbrójmy się w prawdziwe argumenty. Jezus powiedział tak naprawdę wszystko, co jest do powiedzenia. Wystarczy Go zacytować. Przypomnijmy Ewangelię: Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. Strzał w dziesiątkę. Szczególnie dla współczesnego świata, który rezygnuje ze wszystkich górnolotnych zasad i dostrzega grzech tylko tam, gdzie raniony jest drugi człowiek. Właśnie ten aspekt zaakcentował Jezus. Cudzołóstwo nie jest złe, bo tak sobie ubzdurał Bóg. Nie wymyślił sobie tego Kościół. Cudzołóstwo jest grzechem, ponieważ rani człowieka – osobę, której ślubowałem. Warto przypomnieć sobie przysięgę małżeńską.
Przysięga małżeńska
Ja (imię pana młodego/panny młodej) biorę ciebie (imię panny młodej/pana młodego) za żonę (męża) i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Ślub to nie tylko biała suknia, dobrze skrojony garnitur i huczne wesele. Ślub to obietnica, że druga osoba stanie się najważniejszą częścią mojego świata. Mówiąc takie słowa, pokazuję komuś, że jestem gotowy w pełni się zaangażować oraz że będę walczył do krwi, by był szczęśliwy. Innymi słowy – że dam sobie za niego rękę uciąć. To nie jest banał. Po takich słowach człowiek czuje się szczęśliwy, bo wie, że ktoś chce mu przychylić nieba. Wiadomo, że w życiu pojawiają się perturbacje, zwroty akcji, zranienia, kryzysy i inne tego typu rzeczy. Ciężko to wszystko nawet wymienić… Ale po to jest właśnie obietnica przy ołtarzu, by wiedzieć, że od teraz patrzę na tę twarz i te ręce z nadzieją. Rozwód jest przekreśleniem obietnicy. Pokazaniem, że nie chcę jej realizować. Czy dziwimy się dalej Kościołowi, że uniemożliwia zawarcie kolejnego związku małżeńskiego?
Gdyby był możliwy, powyższa przysięga małżeńska byłaby bezsensowna. Mamy jedno życie, więc tylko jednej osobie możemy dozgonnie ślubować miłość.
Brak „kościelnych rozwodów”
Stwierdzenie nieważności zawartego małżeństwa jest rozwiązaniem tylko dla tych, którzy zostali oszukani. Proces sądowy ma na celu stwierdzenie, czy ślubowanie odbyło się w prawidłowy sposób oraz czy nic nie zatajono. Osoba, która zawiera związek małżeński, musi bowiem wiedzieć, z kim wiąże się na całe życie. Nie chcę wchodzić w szczegóły tych procesów. Piszę o nich tylko po to, by jeszcze raz podkreślić, jak ważna jest dla Boga nasza obietnica dozgonnej miłości.
Jak Bóg traktuje rozwodników – podsumowanie
Bóg daje nam takie, a nie inne zasady odnośnie do relacji małżeńskich, byśmy w stu procentach poświęcili się drugiemu człowiekowi. Jeśli z różnych przyczyn nie możemy żyć z osobą, której ślubowaliśmy, powinniśmy zrezygnować z kolejnych prób szukania kogoś na całe życie. Jeśli wytrwamy w tym postanowieniu do końca, to damy piękne świadectwo ludziom, którzy żyją wokół nas. Na pewno docenią to młodzi małżonkowie. Będą przez to zachęceni do walki o swoje małżeństwa. Widząc ból osoby, która zmaga się z samotnością, by dochować wierności przysiędze, zrozumieją, jak wiele stracą, jeśli nie będą systematycznie pracować nad swoim związkiem.
Na tym jeszcze nie koniec. Jeśli machniemy ręką na swoją przysięgę, to popełnimy również grzech społeczny. Czy chcemy być w grupie osób, które pokazują kolejnym pokoleniom młodych, że życie w grzechu to normalka, bo wszyscy tak robią? Pamiętaj – Bóg kocha rozwodników, ale kocha również osoby, którym ślubowaliśmy i boli Go ich cierpienie. Nawet jeśli o tym nie mówią. Nawet jeśli rozeszliśmy się w tak zwanych „pokojowych warunkach”. Zdradzona miłość to zdradzona miłość.
x. P. Ś.
Jeśli chcesz zamówić intencje Mszy świętej (gregoriańskie, nowennowe, za dusze w czyśćcu cierpiące albo okolicznościowe) w dowolnym terminie, to możesz to uczynić poprzez witrynę gregorianka.pl albo pisząc na e-mail: redakcja@ewangelizuj.pl
Ewangelia (Mk 10, 2-16)
na podstawie której został opracowany powyższy artykuł pt. „Jak Bóg traktuje rozwodników”
Słowa Ewangelii według świętego Marka
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.
Odpowiadając, zapytał ich: «Co wam przykazał Mojżesz?»
Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela».
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.
A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».
I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
Podobał Ci się artykuł pt. „Jak Bóg traktuje rozwodników?”. Jeśli tak, to Zobacz kolejne artykuły –>
Bo miłość czasem boli, ale rozwód boli jeszcze bardziej.