A Pan Bóg ostrzegał… Wystarczyło posłuchać, wyciągnąć wnioski i się do nich zastosować. Bóg od razu, gdy zaobserwował, że coś się dzieje, powiedział do Kaina: „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować” (Rdz 4,6-7). Rewelacyjny miniwykład na temat konsekwencji zazdrości. Każdy – bez przesady – każdy powinien wziąć go sobie do serca i uczciwie zobaczyć, czy podobnie nie jest w jego przypadku.

Zaczyna się od zranienia. Wcale nie oznacza, że ktoś musi być temu winny. Każdy z nas mocno pracuje w swoim życiu na różne rzeczy i czasami po prostu nie wytrzyma napięcia i pozazdrości komuś sukcesu. Co gorsza, nie znając historii czyjegoś bogactwa (albo nawet pojedynczego osiągnięcia), odczytujemy je w bardzo skrzywionym zwierciadle. Nie wiemy, ile trudu musiał włożyć w to, by być w miejscu, w którym aktualnie się znajduje. Patrzymy tylko na efekty. Idealizujemy, że na pewno zyskał to bez większego wysiłku. Poszczęściło mu się lub po prostu dostał to za darmo od kogoś bliskiego. I to nas rani.

Z powodu tego, że nasze działania nie zawsze przynoszą zamierzony rezultat albo (czasami trzeba się do tego uczciwie przyznać) jesteśmy zbyt leniwi, by systematycznie nad czymś pracować. Zresztą obojętne, jaki byłby powód tego, że nam się nie powodzi tak, jak byśmy chcieli – nieraz po prostu odczuwamy ból podczas obserwacji dokonań innych. Jak by się nie starać tego usprawiedliwiać – zazdrość zamyka nas na inne osoby. Pojawia się zgorzknienie. Identyczne jak u biblijnego Kaina.

On nie poradził sobie z tym, że Bóg przychylnym okiem spojrzał na ofiarę Abla, a jego pominął. Tak bardzo to przeżywał, że było to widoczne gołym okiem nawet w mimice. Dlatego Bóg zlitował się i go ostrzegł. Powiedział mu, że ma wypisany ból na twarzy. Złość ulewa się z niego i musi coś z nią zrobić, bo jak tego nie ogarnie, to może wyjść z tego niezła heca. Opowiedział mu w skrócie o tym, na czym polega walka duchowa. Zarówno w przypadku zazdrości, jak i wszystkich innych grzechów i pokus. Im więcej człowiek daje im dostępu do siebie, tym bardziej one w nim pracują, aż powodują przelanie czary goryczy i popełnienie zła.

Dlatego trzeba się pilnować. Ten starotestamentalny fragment ma swój odpowiednik w Pierwszym Liście św. Piotra: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” (1P 5,8-9). Chociaż Kain jeszcze nie zrobił niczego swojemu bratu, Pan Bóg już reaguje. Dlaczego? Bo jak mówi polskie powiedzenie: lepiej zapobiegać niż leczyć. Niestety się nie udało. Kain nie poradził sobie z zazdrością, która przerodziła się w nienawiść. 

Zobaczmy, jak doszło do morderstwa. Kain zaprosił Abla do miejsca swojej pracy – na pole. Wybrał dobrze znany teren, by rozwiązać problem urażonej dumy. W momencie, kiedy Abel się nie spodziewał, Kain rzucił się na niego i go zabił. Czy nie zrobił tego właśnie na polu, ponieważ było ono miejscem jego porażki? Albo czy nie chciał zrekompensować poczucia bólu i pokazać, że jednak – mimo opinii Boga – ma w tej przestrzeni przewagę? Czy nie jest to zasada zazdrośników? Chociaż nie udało się im być w czymś lepszym, to agresywnie udowadniają, że coś w tym temacie znaczą. 

Ciekawe w zagadnieniu zazdrości jest uciekanie od odpowiedzialności za swoje czyny. Chociaż pojawiają się wyrzuty sumienia (prawie tak szybko jak Bóg, który prawie od razu pyta Kaina o to, co się stało z jego bratem Ablem), umykamy od tematu – usprawiedliwiamy się, rozmydlając poruszany temat. Posłuchajmy opryskliwego komentarza Kaina: „Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?”. O ironio! Bratobójca, który podniósł rękę na najbliższego sobie człowieka, poszerza sumienie, twierdząc, że przecież nie musi zapewniać ochrony bratu. A może właśnie gdyby zrozumiał, że braterstwo nie polega na konkurencji i dbaniu tylko o własne interesy, w ogóle nie przeszłoby mu przez myśl, że może zaatakować Abla i nie doszłoby do tragedii? Jego podejście do relacji z bliską osobą wiele tłumaczy w sprawie zazdrości.

Zazdrościmy, bo nie widzimy, że ludzie są dla nas braćmi i siostrami, którzy potrzebują opieki. Gdybyśmy założyli, że chcemy dla nich dobrze, to nie traktowalibyśmy ich szczęścia jako oznaki naszego nieszczęścia. Bo przecież, tak szczerze, czy to, że ktoś otrzymał lub wypracował więcej, oznacza, że ja mam mniej? Nie. Trzeba założyć wręcz odwrotnie. Im społeczeństwo wokół mnie jest bogatsze, tym większe istnieje prawdopodobieństwo, że podzieli się czymś ze mną albo będzie tworzyć inicjatywy, z których również ja skorzystam. Ubogie środowiska zawsze mają mniejszą możliwość rozwoju – to oczywiste. Naprawdę, zazdrość to najgłupsza z możliwych postaw i emocji. To, że komuś zazdrościmy, nie poprawia naszego stanu materialnego. Jedyne, czego może przysporzyć, to więcej problemów i chorób o podłożu stresowym.

Fragment Pisma Świętego z udziałem Kaina jest ponadto typowo semickim wytłumaczeniem, dlaczego ród Kaina musi się tułać po świecie oraz dlaczego ludziom tak ciężko uprawia się ziemię rolną. Oprócz starożytnego, starotestamentalnego sposobu wyjaśnienia kształtu i mechaniki świata oraz próby połączenia dobroci Boga Stworzyciela z koniecznością mozolnej pracy i walki o byt, płynie z tego urywku biblijnego ważna treść duchowa. Zazdrość oraz wynikająca z niej brutalna konkurencyjność międzyludzka pociągają za sobą przekleństwo. Jeśli wejdziemy w buty Kaina, nie będziemy mieli prostego życia.

Chociaż w założeniu zabił on swojego brata, by jego ofiara złożona Bogu stała się jeszcze bardziej widoczna, to osiągnął zgoła odmienny efekt. Doprowadził bowiem do tego, że mimo wytężonej pracy nie będzie przynosiła plonu. Spójrzmy na tę zależność duchowym okiem. Co jest głównym plonem (inaczej: efektami) naszej pracy? Radość i satysfakcja z życia. Jeśli będziemy podejmowali pracę tylko z tej racji, że ktoś inny też coś zrobił, a my musimy go przebić, to nigdy nie zaznamy spokoju. Powinniśmy żyć dla Boga, a nie po to, by mieć bardziej, więcej i mocniej niż pozostali. Jeśli tak będziemy funkcjonować, to nigdy nie zaznamy spokoju – jak błąkający się Kain. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma więcej i kogo trzeba dogonić.

Podsumowując ten fragment, możemy zobaczyć dwie rzeczy: jak opanować naszą zazdrość oraz dlaczego inni zazdroszczą nam sukcesu. Przypominam sobie w kontekście tego słowa mojego przyjaciela. Jego zdaniem to nieprawda, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Prawdziwych przyjaciół poznaje się wtedy, gdy zaczyna się nam trochę układać. Ludzie nienawidzą sukcesów innych. Trudno nie przyznać temu racji.

Ks. Piotr Śliżewski

Podobał Ci się artykuł? W podziękowaniu możesz postawić kawę. Pomożesz w ten sposób utrzymać portal oraz tworzenie nowych katolickich inicjatyw: https://buycoffee.to/ewangelizacja

Fragment Pisma Świętego – Księga Rodzaju – Rdz 4,1-16:

1 Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła Kaina, i rzekła: «Otrzymałam mężczyznę od Pana». 2 A potem urodziła jeszcze Abla, jego brata.

Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. 3 Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Pana w ofierze płody roli, 4 zaś Abel składał również pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; 5 na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć. Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą. 6 Pan zapytał Kaina: «Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? 7 Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować».

8 Rzekł Kain do Abla, brata swego: «Chodźmy na pole». A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go. 9 Wtedy Bóg zapytał Kaina: «Gdzie jest brat twój, Abel?». On odpowiedział: «Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?». 10 Rzekł Bóg: «Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! 11 Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelaną przez ciebie. 12 Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi!». 13 Kain rzekł do Pana:

«Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. 14 Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli i mam się ukrywać przed tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić!». 15 Ale Pan mu powiedział: «O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!». Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka.

16 Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu.