Jak Duch Święty może pomóc w zrobieniu prawa jazdy…

Duch Święty podczas zdawania egzaminu na prawo jazdy

Prawo jazdy… Dla jednych zwykła formalność, dla innych zjawisko z najgorszych koszmarów. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. Mogłabym dodać „niestety”, jednak ten egzamin i wiążące się z nim zawirowania były dla mnie bardzo ważną lekcją. Patrząc z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że nie zmieniłabym przebiegu zdarzeń.

Nie będzie to opowieść o porażce. Ta historia to świadectwo niezwykłego działania Ducha Świętego w moim życiu. To opowieść o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Kurs na prawo jazdy zaczęłam robić jeszcze przed ukończeniem 18 lat. Zbyt wcześnie? Wtedy wydawało mi się, że to idealny czas… Już na początku musiałam stawić czoła pierwszym problemom. Nieraz z lekcji wracałam zestresowana, cała we łzach. Minęło sporo czasu, zanim udało mi się przełamać strach i szczęśliwie skończyć kurs. Z egzaminem teoretycznym poradziłam sobie dosyć szybko. Jazda bez trzymanki zaczęła się podczas praktyki…

Dzień próby

Przyszedł dzień pierwszej próby. Stres jednak spowodował, że egzamin zakończyłam niepowodzeniem już na placu. Nie udało mi się zdać za drugim razem, za trzecim i kolejnym… Zaczęłam zadawać sobie pytania: Czy ja w ogóle się do tego nadaję? Może trzeba odpuścić? Próbowałam jednak dalej. Było mi łatwiej o tyle, że miałam przy sobie wspierającą rodzinę. To dodawało skrzydeł. Niestety nie wszyscy byli tak wyrozumiali. W szkole często dostawałam pytania: „Znowu nie zdałaś?”. Doszło do tego, że sam widok miejsca egzaminowania wzbudzał negatywne emocje i potęgował panikę.

Zniechęcenie

W pewnym momencie przestałam wierzyć, że kiedykolwiek mi się uda. Byłam rozgoryczona i rozżalona. Nie umiałam pogodzić się z tym, że innym się udaje, a mnie nie. W końcu odpuściłam… Zbliżał się czas zmagań maturalnych i to stało się moim priorytetem. Szczerze mówiąc, gdy egzamin dojrzałości był już za mną, to jak najdłużej odwlekałam ponowne zmierzenie się z problemem. Bardzo mobilizowana przez rodziców, ostatecznie postanowiłam się nie poddawać i spróbować jeszcze raz. Tym razem całkowicie od nowa. Zapisałam się na jazdy i egzamin w zupełnie innym mieście.

Zmiana nastawienia

Zmiana miejsca okazała się naprawdę wspaniałym pomysłem. Najważniejsza była jednak… zmiana nastawienia! Udało mi się przezwyciężyć negatywne podejście i powierzyć to wszystko Panu Bogu. Dla mnie po ludzku zakończenie egzaminu sukcesem było niemożliwe, ale powtarzałam sobie, że u góry nie ma rzeczy niemożliwych.
Zainspirował mnie wpis na pewnym blogu – historia kobiety, która wielokrotnie nie mogła zdać egzaminu na prawo jazdy. Z pomocą przyszedł jej Duch Święty i doskonale ogarnął całą sytuację. W moim przypadku zdarzyło się to samo. Prosiłam Ducha Świętego o prowadzenie mnie podczas egzaminu. Moje prośby zostały wysłuchane. Czy to cud? Myślę, że różne będą zdania na ten temat, ale jestem przekonana, że tak. Nie żałuję, że tyle musiałam się zmagać, żeby otrzymać wymarzony „papierek”. Była to dla mnie prawdziwa lekcja pokory i zaufania bez żadnego „ale”.

Marta Kieca

Jeśli chcesz zamówić intencje Mszy świętej (gregoriańskie, nowennowe, za dusze w czyśćcu cierpiące albo okolicznościowe) w dowolnym terminie, to możesz to uczynić poprzez witrynę gregorianka.pl albo pisząc na e-mail: redakcja@ewangelizuj.pl

Podobał Ci się artykuł „DUCH ŚWIĘTY ZA KIEROWNICĄ”? Jeśli tak, to Zobacz kolejne artykuły –>