Nikt nie chce być sam. Pięknie ubrał to w porównanie Ernest Hemingway w książce pt. „Komu bije dzwon”: „Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą: każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie”. Z powodu „społecznych pragnień” człowieka wielki ból zadaje nam wyrzucenie nas na peryferie ludzkiej aktywności. Psalmista opisuje to w bardzo dramatyczny sposób stwierdzając, że opuszczenie przez ludzi jest jak zapomnienie o zmarłym lub jak wyrzucenie sprzętu (por. Ps 31,13). Bardzo wymowne i oddające uczucia osoby odrzuconej.

Czy nie jest bowiem tak, że osoba o której się specjalnie nie mówi, jest traktowana jak powietrze? Zdecydowanie tak. Przeżyłem to osobiście i wiem jakie to bolesne. To doświadczenie odbiera chęć do życia, ponieważ człowiek czuje się niepotrzebny, niekochany. Te rzeczy są mocno połączone z poczuciem własnej wartości i sensem życia. Jak się z tego uwolnić? Sprawa jest o tyle trudna, że nie ma bezpośredniej recepty. Jeśli ktoś nas opuszcza, odrzuca, opuszcza, czy jak byśmy tego nie nazwali, to jest to jego osobistą decyzją. Nie przytrzymamy nikogo na siłę. Jedyne co możemy zrobić, to przeprowadzić uczciwy, szczegółowy rachunek sumienia i rozważyć, czy nie daliśmy powodu do takiego zachowania. 

Samotność i opuszczenie – nie ma jednostronnych relacji

Nie możemy jednak zatrzymać się tylko na naszym spojrzeniu na sprawę. Bardzo często bywa tak, że według naszej wrażliwości wszystko jest w porządku, ale z perspektywy zranień, niedojrzałości i szeroko rozumianych braków, mogliśmy sprowokować kogoś do radykalnej decyzji odcięcia się. Aby zrozumieć sytuację dobrze by było „wejść w czyjąś skórę”, o ile to możliwe, bo czasami nie znamy wszystkich cudzych doświadczeń, które mogłyby odznaczyć piętno na naszej wspólnej relacji. Rzeczywistość jest co najmniej skomplikowana, a w więziach jest tak, że spotykamy się po środku. Nie da rady dbać o relacje jednostronnie. Co więc zatem zrobić, gdy ktoś nie chce nas w ogóle wysłuchać i zamyka się w kokonie własnych zranień i uprzedzeń? Wielokrotnie pozostaje nam tylko i wyłącznie modlitwa i co jakiś czas wysyłany sygnał miłości, że dalej o nim pamiętamy i może kiedy zechce powrócić.

Samotność i opuszczenie – dokonuj zmian

Może też być tak, a nie jest to rzadki powód, że nasza sytuacja kogoś przerasta. Chciałby nam pomóc, ale nie wie jak się za to zabrać. Autor psalmu 38 wspomniał o tym w słowach: „Przyjaciele moi i sąsiedzi stronią od mojej choroby i moi bliscy stoją z daleka” ( Ps 38, 12). Tak to bowiem bywa, że choroba i różne defekty oddalają nas od ludzi. Nie każdego w końcu stać na heroizm i trwanie w sytuacji, której nie rozumie. Przeciwności pokazują kto kim jest, a ci którzy nie dorastają do nowo powstałych funkcji wycofują się. Każdy może znieść inny ciężar. Trzeba to zrozumieć i zaakceptować. Widocznie w nowej sytuacji życiowej jesteśmy zaproszeni do zmiany grona znajomych.

Samotność i opuszczenie – samotni świata łączcie się!

Dobrze jest w momencie takich rozterek i trudności popatrzeć na sprawę napięć międzyludzkich trochę szerzej. To nie jest tak, że tylko my przeżywamy odrzucenie. Nawet w naszym najbliższym środowisku jest mnóstwo osób, które są napiętnowane, opuszczone i przeżywają w wyniku tego rozmaite kryzysy. Czy nie warto  byłoby się nimi zainteresować? Zobaczmy, że bardzo często zbyt mocno skupiamy się na sobie i własnych relacyjnych porażkach, a nie widzimy tak wielu ludzi, którzy są wokół nas i są głodni kontaktu, rozmowy czy nawet prostego uśmiechu i dobrego słowa.

Poruszyło mnie rozważanie ks. Jana Twardowskiego, który napisał, że samotność jest po to, by innym było lżej i byśmy szli do innych samotnych. Aż chciałoby się krzyknąć „samotni świata łączcie się!”. Czy nie zostałby rozwiązany w ten sposób ten problem? Byłby, tylko… No właśnie, czy my mamy w sobie otwartość, czy raczej chcielibyśmy mieć relacje z wybranymi osobami na wyznaczonym przez nas poziomie, na podyktowanych przez nas warunkach? Jeśli w naszym patrzeniu na świat pojawia się skostniałość, to niestety, ale będziemy dużo cierpieć. Całkowicie nieopuszczonymi przez innych są tylko ci, którzy są emocjonalnie elastyczni. Zamiast płakać nad tym co było, a nie da rady tego naprawić, szukają kolejnych szans dla nowych, pięknych spotkań.

Samotność i opuszczenie – więź z Bogiem

Łatwo jest w temacie relacji międzyludzkich doprowadzić do przesady i stracić głowę. Zerwanie relacji to nie koniec życia. Wiadomo, że nie jest to przyjemne, ale trzeba wiedzieć, że główną naszą relacją powinna być więź z Bogiem. On nigdy nas nie odrzuci. Zatrważające są słowa Psalmisty: „Odsunąłeś ode mnie przyjaciół i towarzyszy: domownikami moimi stały się ciemności” ( Ps 88,19). Pokazują, że nawet autor natchniony za bardzo poszedł za emocjami. Dlatego Psalmy są takie piękne! Pokazują realne dylematy ludzi. Zero retuszu i populistycznej mowy. Najważniejsze, co w nich znajdujemy, to fakt, że odnoszą każdy problem do Boga. My również się o to postarajmy. Niech wszystkie nasze relacyjne problemy będą przedstawiane Bogu i rozwiązywane w oparciu o Jego łaskę.

Ks. Piotr Śliżewski

Podobał Ci się artykuł? W podziękowaniu możesz postawić kawę. Pomożesz w ten sposób utrzymać portal oraz tworzenie nowych katolickich inicjatyw : https://buycoffee.to/ewangelizacja