Bardzo trudnym doświadczeniem w trakcie cierpienia jest opuszczenie przez najbliższych. Ci, którzy nie wytrzymują „próby czasu” niesamowicie nas ranią. My pokładaliśmy w ich nadzieję, a oni zostawili nas w chwili, kiedy ich najbardziej potrzebowaliśmy. W końcu, gdy zdaje się, że cały świat sprzymierzył się przeciwko nam, pragniemy mieć obok siebie kogoś, kto ramię w ramię, będzie z nami przedzierał się przez gąszcz przeciwności. Gdy takiej osoby nie znajdujemy, jest o wiele trudniej stawić czoła temu, co na nas spada. Czy takie odrzucenie nie powinno więc zachęcać nas do tego, byśmy jeszcze mocniej powierzyli się Chrystusowi? On przecież też został pozostawiony samemu sobie, przez zdawałoby się, bliskich przyjaciół. Dzięki temu, trudnemu bagażowi doświadczeń, Zbawiciel staje się o wiele bliższy naszemu życiu, które jest pełne zawodów na ludziach, którzy zupełnie inaczej powinni nas potraktować, niż to zrobili.

Ogród Oliwny – Jezus nie miał prostego życia

W Ogrodzie Oliwnym doszło do sytuacji, które jasno pokazują, że Jezus naprawdę nie miał łatwego życia. Jego najbliżsi uczniowie, gdy zostali postawieni w niestandardowym położeniu, nie wiedzieli, jak się mają zachować. Co najgorsze, jeden z nich, Judasz, całkowicie się zagubił. Mimo wielu odbytych z Jezusem rozmów, obserwowania cudów i w ogóle całego życia ewangelizatora, z wyrafinowaniem zdradził Jezusa. Dlaczego to zrobił? Gdy obserwuję jego decyzję, to odnoszę wrażenie, że był to człowiek zadufany w sobie, który nie lubił się podporządkowywać. Miał do każdego celu własne ścieżki. Pokazuje to opis pojmania Jezusa w Ogrodzie. Tam porządek zostaje zaburzony. Judasz idzie na czele tłumu. Czyżby tak mu się spodobało przywództwo Jezusa, że sam chciał posmakować, jak to jest przewodzić tłumowi?

Ogród Oliwny – przywłaszczenie przez najbliższych

W naszym cierpieniu pewnie spotkamy niejedną taką sytuację. Wiele osób czeka na momenty naszego osłabienia, by zagarnąć coś, co wiele lat wypracowaliśmy. Bez żadnych blokad wykorzystają chwilę cierpienia, by naszym kosztem podbudować swoje ego. Może nawet dojść do sytuacji, że podejdą do nas i dadzą „judaszowy pocałunek”. Jest on niczym innym jak teatrem wobec środowiska, że nas kochają, a tak naprawdę, będzie on najsubtelniejszym sposobem dobicia nas, chociaż i tak już leżymy. W takich momentach powinniśmy powierzać się Bogu. Skoro On odczuł bolesny, fałszywy pocałunek swojego ucznia, z chęcią przyjdzie nam z pomocą, gdy inni korzystając z ładnych słówek będą nas głęboko ranić…

Ogród Oliwny – zbyt szybkie wypalenie dobrych intencji

Zobaczmy, co w tej sytuacji zrobili inni uczniowie. Gdy zaobserwowali, na co się zanosi, od razu ich ręce złapały za broń, krótka, ale intensywna reakcja. Zamiast mierzyć siły na zamiary, woleli w pierwszym momencie swoje dobre intencje wykorzystać na siłowe rozwiązania, a potem jakby się szybko wypalili. Czyżby źle wykorzystali zawarte w nich pokłady dobra? Tak często bywa z naszymi przyjaciółmi. Ich pierwsze reakcje na nasze cierpienie są bardzo dynamiczne, ale niestety krótkodystansowe. Lepiej byłoby mieć wytrwałych, systematycznych przyjaciół niż gwałtownych „pięciominutowców”. No i co z tego, że któryś z uczniów odciął jednemu z napastników ucho, jeśli i tak po chwili uciekał w popłochu? To wydarzenie uczy nas, że w naszym życiu najbardziej sprawdzają się spokojni, ale solidni przyjaciele. Nie ma co szukać burzliwych i walecznych sprzymierzeńców, bo oni w momentach kryzysu mogą nie sprostać zadaniu. Będą myśleli, że wystarczy dużo krzyczeć i i brać udział w dynamicznych scenkach, a przecież w cierpieniu potrzebujemy pracy u podstaw i codziennego pochylania się nad łóżkiem…

Przyjaciele „na dystans”

Chociaż nie jest znowu aż tak źle. Nie mamy co przesadzać… To nieprawda, że nikogo obok nas nie ma. Czasami może odnosimy takie wrażenie, ale to nie prawda. Wydaje się, że najlepszym tego obrazem jest św. Piotr. Gdy żołnierze schwycili Jezusa i prowadzili Go do domu najwyższego kapłana, „Piotr szedł z daleka”. Jak słyszymy, św. Piotr towarzyszył Jezusowi. Nie był Mu więc obojętny. Miał w sobie ludzki strach, ale ciągle coś go ciągnęło do Jezusa. Odbywała się w nim walka. Identycznie jest w naszym życiu. Ludzie są obok nas, ale niekoniecznie blisko. Dzieląca nas odległość tworzy się z różnych powodów. Niektórzy mówią, że chcieliby być obok osoby cierpiącej, ale nie wiedzą jak to zrobić. Niektórzy są tak empatyczni, że chcieliby przenieść na siebie wszystkie trudności bliskiej osoby, ale nie wiedzą jak to zrobić. Przecież cierpień i trudności się nie odbierze. Nie można ich przeżyć za kogoś. Dlatego, gdy stajemy wobec czyjegoś osobistego doświadczenia, nie wiemy co z tym zrobić. Mamy związane ręce. Patrząc na św. Piotra, dostrzeżmy w nim człowieka zdezorientowanego. To, że słowa służącej wywołały w nim lęk, było wynikiem chwili. Był tak sparaliżowany tym, co stało się z jego Mistrzem, że nie wiedział, co ma o tym myśleć. 

Ogród Oliwny – bezradność wobec cierpienia innych

Podobnie my, którzy obserwujemy gwałtowny upadek na zdrowiu naszych bliskich, nie wiemy, co w danej chwili robić. Wpadamy w panikę. Rozmawiamy z każdym, kto spotkał się z podobnym przypadkiem, szukamy dobrych lekarzy, przeglądamy portale informacyjne. Św. Piotr nie miał czasu na to, by się do tego przygotować. Chociaż Jezus nie raz mówił mu o tym, że będzie cierpiał, on nie potrafił o tym słuchać i co ważniejsze nie potrafił tego zrozumieć. Dlatego, nauczeni doświadczeniem Jezusa, wypatrujmy osób, które podobnie jak św. Piotr, wstydzą się być blisko nas. Wielu z nich współczuje nam, ale nie wie jak z nami być w naszym trudnym doświadczeniu. Pamiętajmy o tym. Świadomość o obecności takich „ukrytych przyjaciół” niesamowicie „uskrzydla”. Doceńmy ich niewidoczną i trochę niepewną obecność w naszym cierpieniu.

Ks. Piotr Śliżewski

Podobał Ci się artykuł? W podziękowaniu możesz postawić kawę. Pomożesz w ten sposób utrzymać portal oraz tworzenie nowych katolickich inicjatyw : https://buycoffee.to/ewangelizacja