My + Kościół = Małżeństwo

 

Czym jest Kościół? Siecią wielkopowierzchniowych budynków z wysokimi wieżami, którymi zarządzają umundurowani w czarne suknie mężczyźni? Czy po prostu synonimem słowa „księża”, które wymyślono, aby lepiej brzmiały ogłoszenia duszpasterskie? Albo jeszcze inaczej – klubem fitness, w którym można miło spędzić czas? Trochę postać, potem uklęknąć, następnie złożyć ręce, które i tak będzie trzeba rozłożyć, aby przekazać znak pokoju niesympatycznej sąsiadce. Czy w Kościele na prawdę chodzi tylko o struktury? O to, kto do jakiej parafii należy oraz o której godzinie wstaje, by zdążyć na poranną Mszę?

Nie. Kościół to „my”. „My” jesteśmy Kościołem. Ty i ja. Razem zdążamy jako Wspólnota do Boga. Nie jest to Bóg filozoficzny. Nie wystarczy powiedzieć: „Wiem, że On istnieje” albo „Wierzę, że coś tam u góry jest, ale równie dobrze mogę pomodlić się w lesie”.

 

Przyjęcie Boga w koncepcji chrześcijańskiej oznacza wybór konkretnych rozwiązań. Dlaczego tyle wymagań? Wydaje mi się, że dlatego, by przez chęć „wyprodukowania Boga swoich marzeń” nie zacząć wierzyć w smoka wawelskiego zamiast w prawdziwego Boga.

Powinniśmy się cieszyć z tego, że należymy do wspólnoty, która liczy prawie 2000 lat. Co dzięki temu otrzymujemy „w spadku”? Pomyślmy… 2000 lat tradycji, historii, miliony przeżytych trudnych sytuacji, tryliony zadanych pytań o sens życia i niezliczoną liczbę sposobów nawiązywania kontaktu z Bogiem. Czy zaprzeczysz, że twój pradziadek pytał Boga, po co wstaje z łóżka?

Każdy pyta. Nierozsądny jest natomiast ten, który szuka sam. Jak mówi stare, polskie przysłowie: „Co dwie głowy, to nie jedna”. Dlatego zamiast stawać do boju w pojedynkę, przyłącz się do tych, którzy mają doświadczenie. Każde pokolenie złożyło coś do skarbca wiary Kościoła. Zaczerpnij z tego, co sprawdzone, co przetrwało próbę czasu.

Skoro odpowiedzieliśmy już sobie, na pytanie czym jest Kościół, zadajmy kolejne: Dlaczego mam przeżywać w Nim małżeństwo? Czy Kościołowi nie wystarcza polityka, media czy katecheza w szkole, że musi się „pchać” również do mojego łóżka?

 

Już na samym początku wyjaśnijmy sobie, że Kościół do żadnego miejsca się „nie pcha”. Kościołowi nie zależy na żadnych miejscach, tylko na człowieku. A skoro człowiek jest w tych miejscach, to Kościół, który odpowiada za jego zbawienie, pewne rzeczy zaleca, a pewne odradza.

I tak samo postępuje w sprawie relacji kobiety do mężczyzny. Już na początku swojego funkcjonowania, zauważył, że ta „mała wspólnota” ma w sobie coś świętego. Nie jest to zwykłe koleżeństwo, lecz miłość wyłączna. Według wiary Kościoła, ludzie wchodzący w święty związek małżeński otrzymują od Boga specjalną łaskę.

Ślub odbywa się w Kościele, ponieważ jest On odpowiedzialny za życie duchowe każdego z osobna, a teraz będą oni traktowani jako jedna całość. Ich osobiste ścieżki połączą się w jedną drogę. Kościół chce być z nimi w tak ważnym dla nich momencie i udzielić im swojego błogosławieństwa. Czyli po prostu życzyć im szczęścia.

Błogosławieni znaczy szczęśliwi. Nie są to słowa bez pokrycia, jak wysyłane hurtowo sms-y z rymowankami. Kościół nie daruje małżeństwu kolorowych bombek, prezentów pod choinką czy mokrego śmigusa dyngusa. Ofiaruje im zaproszenie do przyjaźni z Panem Bogiem. Dosłownie jakby wręczył im zaproszenie o treści: Ktoś chce zmienić Wasze życie. I to najlepiej od zaraz.

 

Niemieckie przysłowie mówi, że „błogosławieństwo Boże we wszystkim pomoże”. Nie jest to oczywiście obietnica nieustającego pasma sukcesów. Nie rozładuje ci się od razu telefon od nadmiaru nadesłanych propozycji zatrudnienia. Świat nie przypiłuje pazurków, aby nie ranić swoją brutalnością. Boże błogosławieństwo może zmienić Wasze patrzenie na otaczającą rzeczywistość. Mówię „może”, bo jest to propozycja, a nie produkt gotowy do spożycia.

Oczywiście Pan Bóg, obojętnie czy będziecie z Nim współpracowali czy nie, będzie prostował Wasze drogi. Tylko najgorsze, że możecie nie przeżywać płynącej z tego radości, bo nie będziecie chcieli tego dostrzec.

Na koniec, trzeba zauważyć, że gdy już będziecie małżeństwem, zmieni się Wasz status w Kościele. Nie będziecie już „duchowymi singlami”, lecz będziecie tworzyć rodzinę czyli Domowy Kościół. Rodzina jest najmniejszą komórką Kościoła. Z takich wspólnot tworzy się „wspólnota wspólnot” czyli właśnie Kościół.

 

Ks. Piotr Śliżewski