Czy Bóg chce dla nas dobrze?

 

[…] kompetencja  Boga  nie  jest  jeszcze  wystarczającym powodem, aby Mu zaufać. Nie wystarcza, że Bóg potrafi uczynić wszystko, że nic nie może Mu stanąć na drodze. Musi jeszcze chcieć sprawić te wszystkie dobre rzeczy. Jeżeli mamy Bogu zaufać, musi On pragnąć naszego dobra i tylko jego. Jak się okazuje, także w tej ważnej kategorii, jaką jest składająca się na wiarygodność dobra wola, Bóg zbiera najwyższe noty. Jego dobra wola wobec nas jest absolutna i niewzruszona. Nie może pragnąć zła. Chce dla nas wyłącznie dobra. Nawet gdy obracamy się doń plecami, trwa w miłości do nas. Bardziej niż jakakolwiek matka i jakikolwiek ojciec, Bóg nieustannie działa, kierując się naszym najlepiej pojętym interesem. Nigdy nas nie opuści ani nie zawiedzie ze względu na jakieś wcześniejsze zobowiązania wobec kogoś innego. Bóg jest niezdolny do zdrady. Boża dobra wola nie jest zarezerwowana tylko dla wąskiego grona najbliższych przyjaciół Pana, zaś wszyscy pozostali nie mają do niej dostępu. Dlatego Jezus opisuje swojego Ojca jako Tego, który sprawia, że „słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi” (Mt 5,45), jako „dobrego dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35), ponieważ nie pragnie On śmierci występnego, lecz „jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył” (Ez 33,11).

Bóg jest nie tylko sprawiedliwy, nie traktuje nas wyłącznie tak, jak na to zasłużyliśmy (dzięki Bogu!). Traktuje nas nieskończenie lepiej niż na to zasługujemy. Żaden z nas – nawet ci najlepsi – nie jest godzien Jego miłości i dobrej woli. Są one czystym, wolnym darem dla nas. Najlepszym dowodem dobrej woli Boga jest złożenie Syna Bożego jako ofiary za ludzi i poświęcenie Jego życia. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16-17). Tylko z tego powodu Chrystus stał się człowiekiem; Bóg nie planował dla siebie żadnych ewentualnych korzyści, chciał jedynie naszego zbawienia. Bóg kocha nas naprawdę wytrwale, uparcie, i żadna ofiara nie jest dlań zbyt wielka, aby okazać nam, kochanym, Jego miłość. Niektórzy ludzie zastanawiają się w duchu, czy mogą jeszcze ufać Bogu, skoro Go obrazili. Ponieważ nie są już godni Jego miłości i nie zasługują na Jego dobrą wolę, dlaczego mieliby nadal czegoś od Pana oczekiwać? Problem ten jest głębszy niż się wydaje i dotyka naszego pojmowania Bożej miłości. Osoby, które rozumują we wspomniany sposób (Bóg mnie nie kocha, bo nie jestem już tego wart) zakładają nie wprost, że wcześniej były godne miłości Boga. W takim razie co się zmieniło? Sądzą, że Bóg ich kochał, bo jakoś na to zasługiwali. Tymczasem nie ma nic bardziej odległego od chrześcijańskiej koncepcji Boga. O ile jest prawdą, że Bóg może nie mieć „dobrych powodów”, aby mnie kochać, gdyż jestem  wielkim  grzesznikiem, o tyle prawdą jest również i to, że powodów tych nie miał tak-że, zanim jeszcze Go czymś obraziłem. Przyczyna Bożej miłości nie leży w nas, lecz w samym Bogu. Nie zapracowaliśmy sobie na łaskawość Bożą. Nie zasługujemy na Jego gorącą miłość. Tym samym nie tracimy jej, grzesząc. Bliżej tej sprawie przyjrzymy się w dalszej części książki; na razie powiedzmy jedynie, że dobra wola Boga wobec nas jest niezmienna i bezwarunkowa. Pan nie kieruje się żadnymi innymi względami, jak tylko i wyłącznie naszym interesem.

 

Ks. Thomas D. Williams

Fragment książki: „Czy Bogu można zaufać?”

Zobacz: http://jednosc.com.pl/product_info.php?products_id=2418