Błogosławieństwa na Twoje imieniny

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
«Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie».

Fragment Ewangelii: Mt 5, 1-12a

 

Rozważanie:

Uroczystość Wszystkich Świętych to niesamowity dzień, ponieważ są to nasze „wspólne imieniny”. Wbrew obiegowym opiniom, nie jest to „kolejny, katolicki smutas”, tylko moment wielkiej radości. W końcu, czy ktokolwiek podczas swoich imienin sięga po chusteczki? Chyba tylko po to, by otrzeć łzy szczęścia… A w uroczystość Wszystkich Świętych jest wiele powodów do radości…

Dzisiaj „bierzemy na warsztat” życie naszych świętych imienników, by rozważyć różne drogi do świętości. Ponadto, nie chcemy zapominać ważnej prawdy o tym, że święci mają wpływ na nasze życie. Otaczają nas swoją opieką!

Kościół daje nam bardzo ciekawą Ewangelię. Prawdę mówiąc, każdy urywek Słowa Bożego jest interesujący, ale dzisiejszy fragment Ewangelii jest wyjątkowo sugestywny. Zdradza nam najkrótszą możliwą drogę, by osiągnąć niebo. Jest on swego typu „instrukcją obsługi życia ziemskiego”, które jest nastawione na wieczność.

Osiem błogosławieństw stanowi bowiem skrót wielu „złotych myśli Jezusa”. Co w nich dokładnie słyszymy?

 

W pierwszym błogosławieństwie dowiadujemy się, że „błogosławionymi, czyli szczęśliwymi” są ubodzy w duchu. Oni są „właścicielami” królestwa niebieskiego. Co to oznacza? Czym innym jest przecież „być w niebie”, a czym innym „posiadać je na własność”. Wydaje się, że „ubóstwo w duchu” polega na tym, co przekazuje polskie słowo „ubogi”. Ubóstwo to posiadanie wszystkiego „u Boga”. Oznacza to, że takie osoby do niczego się nie przywiązują, ponieważ wszystko „przechowują w Bożych magazynach”. Z odwagą wyznają, że nic nie jest ich. Cokolwiek mają, posiada etykietkę „należę do Boga”. Nawet ich życie duchowe nie traktują jako „własnego trofeum”. Ich miłość do Boga, w całości należy do Stwórcy. Nie jest to takie proste. Ciężko jest żyć z nieustannym przekonaniem, że nic nie jest moje i nigdy nie jestem „na swoim”. Do takiej postawy potrzeba niesamowitego zaufania względem Boga.

Drugie błogosławieństwo: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” jest bardzo uspokajające. Wszyscy, którzy doświadczają przeróżnych trudności, odnajdują w nim nadzieję, że Bóg się o nich zatroszczy. Z tego błogosławieństwa można wyciągnąć wniosek, że smutek jest czymś twórczym. Przywołuje on „Boże pocieszenie”. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdybyśmy założyli, ze Wszechmogący jedynie „wyprostuje” to, co zostało wykrzywione cierpieniem. Gdyby tak to tylko wyglądało, nie można by było powiedzieć, że jest „szczęśliwe”. Powrót do stanu pierwotnego były bowiem tylko kwestią uczciwości. Bóg nie jest tylko „konserwatorem”, czy jak kto woli „złotą rączką”, która naprawia „zepsutą radość”. Stwórca „bierze w swoje ręce” nasz ból i czyni z niego źródło przeogromnej  pociechy. Dlaczego dopiero po cierpieniach, a nie przed nimi? Chyba dlatego, że trudności przeżywane z Bogiem otwierają nas na Niego. Bez nich mamy wrażenie, że sami zwojujemy świat, a Stwórca jest nam potrzebny tylko „po śmierci”. Spotykające nas dolegliwości uświadamiają nam, że Boga potrzebujemy już teraz, a nie dopiero w wieczności…

 

Trzecie błogosławieństwo, na którym skończymy dzisiejsze rozważania to słowa: „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię”. Dlaczego warto być cichym? Pewnie dlatego, że Bóg nie lubi ludzi, którzy krzyczą. Krzyk jest oznaką słabości. Przeważnie podnoszą głos osoby, które są w sytuacjach, które wymykają się im spod kontroli. Krzyczy rodzic do dziecka, które się go nie słucha. Krzyczy nauczyciel do niesfornych uczniów, oraz podnosi głos nastolatek, który spokojnie nie mógł przekazać swojego sposobu patrzenia na sprawę. Po prostu krzyczymy, gdy ktoś nas nie słucha lub gdy „puszczają nam nerwy”. Jezus nazywa osoby ciche szczęśliwymi, ponieważ wyczuwa w nich zaufanie do Boga. One nie przekraczają „wysokich decybeli”, ponieważ wiedzą, że czuwa nad nimi Bóg. Życie takich ludzi jest o wiele radośniejsze, tutaj i w wieczności. Bardzo łagodnie przeżyją przejście z doczesności do wieczności, ponieważ już na ziemi nauczyli się, że ich stan nie zależy od nich, tylko od Wszechmogącego.

Podsumowując, uroczystość Wszystkich Świętych przypomina nam, że aby być szczęśliwym nie trzeba realizować porad z amerykańskich poradników, tylko coraz bardziej pogłębiać naszą relację z Bogiem. Nasi przyjaciele w niebie, potwierdzili to swoim życiem. Nie wstydźmy się brać z nich przykładu…

 

Ks. Piotr Śliżewski

Tekst jest podstawą video- komentarza do Ewangelii (Uroczystość Wszystkich Świętych, Mt 5, 1-12a) pod tytułem „ewangeliczna kropka”.