Prowokacyjnie o Spowiedzi świętej, czyli … „rzekomo” Bóg nie potrzebuje pośredników…
Kolejny, często przytaczany argument przeciw spowiedzi sakramentalnej opiera się o przekonanie, że i tak „Bóg zna wszystkie moje grzechy”.
Dobra, Bóg wie co uczyniłeś, teraz warto byś zapytał, czy Ty to wiesz? Gdyby nie było nauczania Kościoła – jasno stawianych wymogów m.in. 10 przykazań i innych zasad moralnych Kościoła, uważasz, że potrafiłbyś jasno ocenić, co się Bogu nie podoba? Czy raczej, w swoim szukaniu po omacku grzechów, nieustannie przesuwałbyś granice tego, co „dopuszczalne” i wszystko uspokajałbyś stwierdzeniem, że Bóg jest przecież miłosierny, więc na pewno wszystko Ci wybaczy?
Sakrament Pokuty i Pojednania umożliwia nam trudne, ale niesamowite doświadczenie. Daje nam możliwość wypowiedzenia przed osobą, która jest zobowiązana do dotrzymania tajemnicy, naszych upadków (a tak naprawdę samemu Chrystusowi). Dzięki temu wszystko, co wypowiadają nasze usta przestaje być tylko „rozmytą myślą” a staje się konkretem. Sam nie raz odczułem, gdy wraz z wypowiadaniem słów na zewnątrz, słyszałem, że to „źle brzmi” i wtedy pojawiał się dopiero wstyd i żal. Czasami był to moment, w którym uświadamiałem sobie, że ja dopuściłem się takiego grzechu. Dopóki był on w głowie, miał on małoznaczący status wyrzutu sumienia, zaś wraz z odkryciem go przed Bogiem na głos w spowiedzi, stawał się grzechem do którego się przyznaję.
Jak wyżej zostało już wspomniane, fakt wstydu przed kapłanem jest jak najbardziej potrzebny. Pomaga on lepiej przeżyć żal za grzechy. Złe brzmienie tego, co zrobiliśmy jest dla nas namacalnym dowodem tego, że grzech jest wyborem zła, które według naszego sumienia nie powinno mieć miejsca.
Powyższe rozważanie byłoby czystym teoretyzowaniem, gdyby zabrakło w nim najważniejszego- podkreślenia, że sakrament Spowiedzi św. opiera się o słowa Jezusa, który jako pierwszy owoc swej męki i zmartwychwstania przyniósł uczniom dar rozgrzeszania: „Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 19-23).
W Ewangelii według św. Mateusza czytamy także, że Chrystus powiedział do św. Piotra takie słowa: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”(Mt 16, 18-19).
Powyższe cytaty należy oczywiście czytać zgodnie z Tradycją Kościoła katolickiego, który w różnych swoich okresach dopuszczał różne formy Spowiedzi. Nie oznacza, że tamte były lepsze lub gorsze- po prostu były na tamten czas. Nie można patrzeć na Kościół jak na wspólnotę, która od początku robiła wszystko tak, jak jest w dzisiejszych czasach. Oznaką, że Kościół żyje jest proces odkrywania coraz to głębszych i trafniejszych form spotkania z Bogiem. Wierzymy przecież w działającego w Kościele Ducha Świętego, prawda? Jeśli nie, to niestety nie wszystko będzie sensowne…
x. P.Ś.