Choć z tej samej gliny, to i tak „inaczej urobieni”…
Bardzo niepokoją mnie coraz częstsze komentarze ludzi „rzekomo uformowanych”, którzy jak mantrę powtarzają, że „każdy człowiek ma taką samą wartość”. Chociaż pozornie brzmi to dobrze, robi „niedźwiedzią przysługę” katolickiemu myśleniu.
Kościół nigdy nie wypowiedział się, że człowiek ma tę samą wartość. Zawsze, na wszelkie możliwe sposoby, nauczał jednak, że ma przeogromną godność. Jest ona wynikiem stworzenia na obraz i podobieństwo Boże. Niby mała różnica –godność czy wartość, ale ma ogromne konsekwencje. Nie chcę tutaj uprawiać w żaden sposób „filozofii języka” i tylko walczyć o poprawne wysławianie się. Chodzi o coś bardziej istotnego. Pomylenie tych dwóch rzeczowników wpływa na to, że stajemy się jako katolicy „nieżyciowi” i „bujamy w obłokach”. W niedalekiej konsekwencji, jedno mówimy a drugie robimy. Zobaczmy…
Kiedy twierdzimy, że każdy człowiek ma tę samą wartość, zakładamy, że nie ma podziałów społecznych, biednych i ubogich, wykształconych i prymitywnie myślących. Czy tak jest rzeczywiście? Czy lekarz z wieloletnim doświadczeniem wie tyle samo o ludzkim organizmie co operator koparki? Wydaje się, że wie znacznie więcej. Rozważmy to od innej strony. Czy decyzje o ekonomii państwa powierzylibyśmy chętniej kloszardowi śpiącemu na klatce schodowej czy raczej doktorowi habilitowanemu ekonomii i zarządzania?
Powyższa „garść pytań” z oczywistą odpowiedzią, pokazuje, jak bardzo nieprzemyślanym jest stwierdzenie, że „każdy ma taką samą wartość”. Wartość jest tak naprawdę synonimem autorytetu, który trzeba sobie „wypracować”. Osobiście, uważam za bezsensowne audycje i portale, gdzie „każdy może się wypowiedzieć”. Niestety w tym wypadku słowo „każdy”, oznacza, że nikt, ponieważ żadna, poważnie traktująca życie osoba, nie będzie chciała skorzystać z rady kogoś, kto wypowiada się nie mając często żadnego doświadczenia w danym temacie.
W Internecie najbardziej przerażony jestem „grasującymi hordami hejterów”, którzy w wulgarny sposób komentują wszystko, co napotkają na swojej drodze. Anonimowość internetowej formy wypowiedzi skutkuje u nich zniknięciem wszystkich możliwych barier wstydu i kultury słowa.
A co na to wszystko Jezus? Wydaje się, że On także stosuje „wartościowanie” różnych grup ludzi. Nie traktuje wszystkich „od linijki”. Wczytajmy się w fragment Ewangelii według świętego Łukasza: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze pokutnym i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz!” (Łk 10, 13-15). Przytoczony urywek Pisma świętego pokazuje, że człowiek różnie korzysta ze swojej wolności. Jedni, chociaż otrzymali (więcej?) łaski od innych, nie potrafią dobrze z niej skorzystać. Wydaje się, więc, że właśnie sposób wykorzystania naszej wolności (oraz otrzymane umiejętności, są tutaj kluczem do zrozumienia, dlaczego ludzie są różni – jedni bardziej, a drudzy mniej kompetentni. Powtarzam jeszcze raz, że nie wpływa to na godność (ona „ma się dobrze” u każdego, bez względu na jego poziom intelektualny, fizyczny itd.). Warto tutaj również zacytować kolejny fragment Ewangelii według św. Łukasza : „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12, 48). Jasno w tym wersecie widać, że Jezus zakładał różne poziomy wiary oraz inne obdarowanie „Bożymi talentami”.
Podsumowując, warto „wyryć” w swoim sercu i umyśle pogląd, że wszystkich ludziom należy się szacunek, ale nie każdy jest „wartościowym człowiekiem”. Zadbajmy jednocześnie, byśmy odpowiednie osoby uznali za autorytety. Jeśli „pójdziemy za głosem” osób niekompetentnych, możemy być narażeni na zagrożenie przewidziane przez Jezusa: „[…] jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną” (Mt 15,14).
x. P.Ś.