W ostatnich latach słowo „tolerancja” pojawia się niemal wszędzie. Używa się go w debatach, w mediach, w rozmowach codziennych – czasem zbyt lekko, czasem bardzo poważnie. Bywa jednak, że termin ten zostaje wypaczony lub używany w oderwaniu od jego prawdziwego znaczenia, dlatego warto się zatrzymać i zadać sobie kilka fundamentalnych pytań:
Czym właściwie jest tolerancja? Gdzie kończy się jej sensowny zakres? I co z tolerancją w życiu chrześcijanina?
Tolerancja – co oznacza naprawdę?
Z definicji wynika, że tolerancja to umiejętność znoszenia, akceptowania lub dopuszczania postaw, poglądów i zachowań innych osób, z którymi się nie zgadzamy. A więc w swojej istocie tolerancja zakłada pewne napięcie – nie oznacza zgody na wszystko, ale raczej gotowość do współistnienia mimo różnic. Co więcej, prawdziwa tolerancja bywa trudna, ponieważ wymaga świadomego wyboru – a często również rezygnacji z własnej wygody lub upodobań.
Warto przy tym zauważyć, że obojętność nie jest tolerancją. Jeśli kogoś „toleruję”, dopóki mnie to nie dotyka, to raczej dystansuję się lub wycofuję – a nie angażuję się w relację. Tolerancja to nie „święty spokój” ani „róbta, co chceta”. To akt woli, który wymaga wewnętrznej pracy i dojrzałości.
Dlaczego tolerancja jest potrzebna?
Żyjemy w społeczeństwie pełnym różnorodności – różnimy się przekonaniami, tradycją, wrażliwością, światopoglądem. Gdybyśmy próbowali zmuszać wszystkich do myślenia w jeden sposób, świat szybko stałby się przestrzenią konfliktu i przemocy.
Tolerancja pozwala na wspólne życie mimo różnic. To ona sprawia, że możemy dzielić przestrzeń, szanować się nawzajem i budować więzi społeczne. Jest czymś, co chroni godność każdego człowieka i daje szansę na dialog – nawet tam, gdzie nie ma zgody.
Czy wszystko można tolerować
Nie. I warto to powiedzieć jasno. Tolerancja ma granice, i są one wyznaczone przez dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka. Nie możemy być tolerancyjni wobec przemocy, agresji, pogardy czy działań, które ranią innych ludzi – zwłaszcza słabszych.
Odmówienie tolerancji wobec zachowań szkodliwych czy krzywdzących nie jest nietolerancją, lecz wyrazem odpowiedzialności. Mądra tolerancja nie oznacza biernej zgody na wszystko, ale rozróżnianie dobra od zła i reagowanie tam, gdzie dzieje się niesprawiedliwość.
Tolerancja a chrześcijanin – na czym polega różnica?
Czy chrześcijanin powinien być bardziej tolerancyjny niż inni? Tak – ale nie na każdych warunkach. Jezus wzywa nas do postawy miłości i przebaczenia. Przypowieść o nadstawieniu drugiego policzka (por. Mt 5,39) mówi o rezygnacji z odwetu i dumy, ale nie o akceptacji zła.
Chrześcijańska tolerancja zaczyna się od pokory i wyrzeczenia własnego egoizmu, ale kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka. To nie „wszystko jedno”, ale świadomy wybór postawy szacunku wobec osób, bez zgody na grzech czy zło.
A co z tolerancją wobec innych religii?
Tu odpowiedź jest jednoznaczna. Chrześcijanin nie tylko może, ale powinien szanować wyznawców innych religii. Kościół od dawna naucza, że nie jesteśmy właścicielami Prawdy, ale jej świadkami. Przymusowa ewangelizacja nigdy nie przyniosła trwałych owoców – a często jedynie rany i zgorszenie.
Zamiast walczyć z odmiennością, chrześcijańska postawa zakłada cierpliwość, dialog i modlitwę. To właśnie miłość i pokój mogą być najpiękniejszym świadectwem wiary. Tolerując, nie rezygnujemy z głoszenia Ewangelii – przeciwnie, pokazujemy ją w praktyce.
Podsumowanie: tolerancja jako cnota odwagi i mądrości
Tolerancja nie jest pobłażliwością ani brakiem przekonań. To świadome trwanie przy własnej prawdzie, przy jednoczesnym szacunku dla wolności drugiego człowieka. Jest to cnota wymagająca, bo oparta na miłości – nie na relatywizmie.
Dla chrześcijanina tolerancja to narzędzie miłości bliźniego, a nie kapitulacja wobec chaosu. To mądrość serca, która pozwala żyć w zgodzie z własnym sumieniem, nie odcinając się od świata.
0 komentarzy