Pogrzeb – koniec czy „dobry początek”?

Śmierć zawsze przychodzi nie w porę. Zawsze jest bowiem coś do zrobienia: obiad do ugotowania, skarpetki do złożenia lub odwiedzenie kogoś znajomego. Koniec życia sprawia zaskoczenie nawet ciężko chorym. Odwiedzający ich dziwią się, że umarli, bo przecież „jeszcze wczoraj z nimi rozmawiali i wyglądali bardzo dobrze”.

Odejście drugiego człowieka dziwi, bo pozostawia żyjących z trudnym pytaniem: Po co w ogóle żyć? W jakim celu matka rodzi w bólach dziecko, dzieci uczą się matematyki i fizyki, chłopak kupuje dziewczynie różę na randkę a biznesmen nadwyręża wzrok analizując rynek gospodarki?

Po co „wylewać siódme poty” na tym świecie, skoro w „ułamku sekundy” musimy zostawić „cały nasz życiowy dorobek” i nasza dusza „odchodzi z pustymi torbami”?

Stanisław Jerzy Lec pisze, że „wieko trumny od strony użytkownika nie jest ozdobne”. Daje to do myślenia. Choćbyśmy mieli największe bogactwa i najpiękniejszy pogrzeb, to i tak nie zabierzemy tych „oszczędności” do nieba.

Chociaż ciężko nam to przyjąć, śmierć jest największą Demokratką. Można się od niej uczyć sprawiedliwości. Nikogo nie pomija i nikomu nie daje więcej- do każdego przychodzi tylko raz.

Na szczęście jest Jeden Wyjątek. Dzięki Bogu, że On się wydarzył. Jezus Chrystus Zmartwychwstał i poprzez to daje nam nadzieję, że my także zmartwychwstaniemy. Jezus, który spowodował „chwalebne odejście od reguły” zachęca nas do tego, byśmy zatrzymali się nad rzeczywistością „odchodzenia” i popatrzyli na nią z Bożej perspektywy. Pomaga nam w tym Pismo święte. Słowo zaczerpnięte z Listu świętego Pawła do Rzymian, uzmysławia nam, że chrzest, który w większości przyjęliśmy jako dzieci, „przeobraził” nas w dzieci Boże. W starych dowodach przydałoby się wpisać Boga w miejscu rodziców. Wtedy nikt nie powiedziałby, że „nie ma Boga w dowodzie”. Dzisiaj, kiedy mamy nowe dokumenty tożsamości, musimy z jeszcze większą wiarą przypominać sobie, że Bóg „ma dla nas majątek w niebie”, a dzisiaj daje nam łaski jako zapomogę i rodzaj „duchowego stypendium”. Św. Paweł chociaż mówi o rzeczy nieprzyjemnej (śmierci), pokazuje, że gdy przeżywana jest ona z Jezusem, nie występuje nigdy sama. Zawsze jest „w pakiecie” ze Zmartwychwstaniem. Pisze: „zostaliśmy razem z nim (czyli Chrystusem) pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie”.

 

Również psalm 122 ma nam coś ważnego do powiedzenia: „Idźmy z radością na spotkanie Pana”. Kiedy słuchamy tego refrenu podczas festynu parafialnego, nie czujemy wcale zgrzytu. Inaczej słucha się go podczas pogrzebu. Wszyscy ubrani są na czarno, poważna atmosfera, i co najważniejsze- trumna zmarłego która mówi nam, że nie będzie już jak dawniej. W takich okolicznościach wydaje się, że słowa „Idźmy z radością” nie pasują.

 

Mogą tak uważać ludzie niewierzący, ale nam, ochrzczonym, zadana jest głębsza interpretacja. Każdy człowiek, który wierzy w Boga powinien chcieć spotkania z Nim. Nie oznacza to, że mamy zamknąć pod kluczem chusteczki i wymalować się tak, by ukryć żal przed Bogiem. Odwrotnie, powinniśmy uświadomić sobie, jak bardzo zależało nam na tym człowieku i ucieszyć się, że ma lepiej niż my. Chociaż to trudne, warto uzmysłowić sobie, że w niebie będzie miał lepiej. Żartobliwie można powiedzieć, że nie dosięgną go podatki i nie będzie musiał głosować w wyborach.

 

My też będziemy kiedyś głównymi bohaterami podobnej uroczystości. Dlatego warto się zastanowić, zwłaszcza w takim momencie, nad swoim postępowaniem. Czy gdyby Bóg zawołał mnie dzisiaj do wieczności, to byłby zadowolony z mojego życia? Czy odnalazłby w nim dobro i chęć nawrócenia? Nie odkładajmy poprawy na później, bo jak nawołuje Jezus w Ewangelii: „[…] bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.

 

A za zmarłych gorliwie się módlmy, bo ich czas „na nawrócenie” się skończył. Naprawdę wolą oni dwie dziesiątki Różańca niż dwa najpiękniejsze znicze na grobie.

 

Ks. Piotr Śliżewski