Ewangelia- czyli natchnione Pismo z samymi konkretami
Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni.
Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza:
«Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie ścieżki dla Niego;
każda dolina niech będzie wypełniona,
każda góra i pagórek zrównane,
drogi kręte niech się staną prostymi,
a wyboiste drogami gładkimi.
I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże».
Fragment Ewangelii: Łk 3, 1-6
Rozważanie:
Bardzo ciekawy mamy dzisiaj początek Ewangelii. Można go nazwać przeglądem ówczesnej władzy. Gdyby Poncjusz Piłat, Herod, Filip, Lizaniasz, Annasz i Kajfasz wiedzieliby o tym, że nawet po 2000 lat ich imiona „spadną z ambony”, na pewno bardzo by się ucieszyli. W końcu, dzięki Ewangelii ich sława nie ograniczyła się tylko i wyłącznie do czasów sprawowania ich funkcji, tylko stała się ponadczasowa.
Taka jest właśnie Ewangelia. Ona bierze codzienne wydarzenia z życia i sprawia, że to, co za niedługo umarłoby naturalną śmiercią, trwa bardzo długo, a czasami nawet wiecznie. W Słowie Boga jest ukryta wielka moc podkreślania grubym markerem tego, na co warto w życiu zwrócić uwagę.
Dlatego nie rezygnujmy z czytania Pisma świętego. Szczególnie w Adwencie, kiedy mamy przygotować się na przyjście Pana. Zarówno na końcu czasów jak i w uroczystości Bożego Narodzenia.
A skoro jesteśmy już przy temacie przygotowania, to rozważmy, dlaczego Ewangelista Łukasz chciał się pochwalić listą władców i kapłanów przed ludźmi, którym głosił Ewangelię?
Był to zaplanowany zabieg, który miał na celu podniesienie rangi przygotowań, które powziął Jan Chrzciciel. Jego działanie było bardzo realne, dlatego św. Łukasz wpisał je w kontekst historyczny. Wydaje mi się, że nie przesadziłbym stwierdzeniem, że janowe działania były o wiele ważniejsze niż wszystkie ważne sprawy, które działy się w ówczesnym świecie.
Co nam mówi ten fragment Ewangelii? Przede wszystkim zachęca nas do uczciwego potraktowania czasu Adwentu. To jest potrzebny nam okres wzmożonych starań, by nasze wnętrze było jak najbardziej otwarte na Wszechmogącego Boga. No bo co z tego, że mamy po swojej stronie Potężnego Stwórcę, jeśli nie chcemy z Nim współpracować. Dosłownie jakbyśmy mieli walizkę kosztowności, ale nie chcieli jej wcale otworzyć.
Nie możemy twierdzić, że czekamy na lepszy moment, kiedy nie będziemy tyle cierpieć, będziemy mieli do dyspozycji więcej czasu, bo teraz jesteśmy zabiegani…
Ewangelia mówi sama za siebie. Kiedyś musiał przyjść przygotowujący Jan Chrzciciel, by po nim przyszedł Chrystus. Podobna jest kolejność w naszym życiu. Najpierw musimy swoją wolną wolą pokazać, że chcemy zaprosić Boga do swojej codzienności, a dopiero potem On przekroczy próg naszego serca.
W omawianej Ewangelii jest bardzo ważny jeden szczegół. Jan Chrzciciel „obchodził całą okolicę nad Jordanem”. Zdawałoby się, że są to nic nieznaczące słowa, ale według mnie ukazują niesamowicie ważną sprawę. Jan nie uciekał od rzeki Jordan. To miejsce było dla Niego Źródłem, które należy napisać z dużej litery i otoczyć szczególnym szacunkiem. Udzielany przez Niego „chrzest nawrócenia” był jego sposobem przygotowania. Miał miejsce, które było poletkiem w pracy dla wieczności.
Warto byłoby wziąć z niego przykład. „Nie rozdrabniać się na drobne”, tylko wybrać na ten Adwent miejsce, rzeczywistość, postanowienie, czy jakkolwiek by to nie nazwać, by od tego miejsca zmieniać swoje życie.
W duchowości jest jak w biegu. Musi być start i meta. Końcem jest życie w wieczności z Bogiem, zaś start trzeba sobie wybrać. Od czego rozpoczniemy? Od czytania i medytowania Pisma świętego? Chodzenia na roraty? Typowo chrześcijańskiej charytatywności, którą robimy z racji na Chrystusa? Pomysłów jest wiele. Fakt jest jednak taki, że trzeba podjąć decyzję. Dopóki nie wyznaczymy startu, nasz wysiłek będzie biegiem na oślep. Dopiero ustalenie zasad naszej pracy nad sobą sprawi, że zaczniemy robić postępy. W końcu jak można się rozwijać, jeśli nie znamy punktu początkowego i nie wiemy, z czym mamy porównać rezultaty?
Życie wiary i jakikolwiek rozwój duchowy wymaga tego, byśmy podeszli do niego na poważnie. Już dzisiaj podejmijmy decyzję, co chcemy zrobić w tym adwentowym okresie przygotowań.
x. P.Ś.