Co mówi Biblia na temat modlitwy za zmarłych?

Pismo święte nie jest „cienką broszurką” napisaną przez jednego człowieka. Zawarte w Nim teksty pochodzą z bardzo długiego okresu czasu. Niejedna osoba i grupa ludzi musiała postawić „wiele kropek nad i”, byśmy mogli wziąć do ręki dzisiejszą Biblię. Pomimo tego, że ta różnorodność może wprowadzać nas w zakłopotanie i pewny brak jedności myślenia, możemy się cieszyć, że w jednym miejscu mamy okazję „dotknąć” doświadczenia wiary wielu pokoleń ludzi szukających Boga. Mimo tego „natłoku informacji”, warto więc przeanalizować chociaż niektóre „wątki”, by mieć przynajmniej „posmak świadomości” na temat tego, jak Stary i Nowy Testament patrzył na kwestię modlitwy za zmarłych. Wydaje się, że w toku tych „poszukiwań”, należy zauważyć terminy, które zostały użyte przez „biblijnych przodków”, by „uchwycić” tajemnicę śmierci. Już na samym początku natchnionej Księgi, słychać bowiem w wielu miejscach o szeolu oraz o refaim. Pierwsze słowo oznacza krainę śmierci, zaś drugie „cienie” zmarłych, którzy zamieszkują świat podziemny. Pomimo, że pozornie te dwa terminy nie są aż tak „zachęcające” do modlitwy, pokazują, że w świadomości „ludzi z pierwszych stron Biblii”, życie ziemskie nie kończy się wraz ze śmiercią, a zwłoki nie są jedyną pozostałością człowieka po biologicznej śmierci. Te niezbyt „rozwinięte” podejścia do teologii „życia po tamtej stronie”, zachęcają do dalszych poszukiwań. Następne, na co natrafiamy, to pogłębienie rozumienia szeolu. Takie fragmenty jak: Iz 14,15; Ez 32,22; Prz 7, 27; Prz 9, 18; Ps 16, 10-11, „rozbudowują” szeol o działy dla niesprawiedliwych i dobrych. Chociaż to niezbyt wiele, powoli pokazuje nam, że życie na ziemi ma przełożenie na sytuację w życiu pozagrobowym. Zmiana myślenia dokonuje się także „w formie”. Bardzo mocno widać to w psalmie 16: „Bo nie zostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie doznał skażenia. Ukażesz mi ścieżkę życia, pełnię radości u Ciebie, rozkosze na wieki po Twojej prawicy”. Wyjątkowe są także słowa z Księgi Mądrości: „A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju”  (Mdr 3, 1-3). Zacytowane fragmenty „walczą” z błędnym, ziemskim przekonaniem, że ludzie wraz ze śmiercią „przechodzą do niebytu”. W tych słowach bardzo pięknie „pobrzmiewa” starożytna intuicja „nie wszystek umrę” z III Pieśni Horacego.

Ten „krok” w postrzeganiu „życia po ziemskim życiu” wprowadza nas w temat modlitwy. Skoro ludzie Starego Testamentu coraz poważniej zaczynają myśleć o swoich zmarłych, staje się zasadnym pytanie: jak poprawić sytuację tych, którzy już są „po tamtej stronie”? W odpowiedzi na to pytanie, na początku trzeba stwierdzić, że potrzebny jest nam termin i rzeczywistość „czyśćca”. Jak mieliśmy okazję do tej pory zauważyć,  bez tego „stanu pośredniego”, możemy co najwyżej rozróżnić „przeznaczenie” zmarłych. Ci „bardziej praworządni” mogą się od razu cieszyć bliskością Boga, zaś ci, którzy „nabroili w życiu” są „z automatu” potępieni. Aby wyjść z tej sytuacji z nadzieją, należy zbadać, czy w Biblii „jest miejsce” na stan oczekiwania. Wydaje się, że jest on wręcz konieczny. Bez niego ciężko wyobrażać sobie miłosiernego Boga. W końcu, cóż to za miłosierdzie, które nie daje „ostatniej deski ratunku”?

Idąc tym tropem, natrafiamy już w Starym Testamencie na „biblijną zachętę” do modlitwy za zmarłych. W Drugiej Księdze Machabejskiej ( dokładnie: 2 Mch 12, 40-45), czytamy o bardzo wspaniałomyślnym czynie Judy Machabeusza. Zaobserwował on, że zmarli podczas bitwy Żydzi, mieli przy sobie przedmioty poświęcone bóstwom (prawdopodobnie bogate amulety zabrane z Jamnii). Zamiast stwierdzić, że „dobrze im tak” i skazać ich na „wieczne konsekwencje” za sprzeniewierzenie się zasadom podanym w Prawie, przeprowadza wśród ludzi składkę (zbiera niebanalną kwotę 2 tysięcy srebrnych drachm) na ofiarę przebłagalną za grzech. Mając nadzieję na zmartwychwstanie, nie chce pozostawić zmarłych w „niefortunnej sytuacji”. Wysyła więc ową dużą kwotę pieniędzy do Jerozolimy, by świątynne obrzędy „poprawiły” położenie zmarłych. Ten „gest” jest bardzo jasnym dowodem na wiarę ludzi tamtego czasu, że nawet po śmierci można się „upominać” o polepszenie sytuacji zmarłych. A nawet więcej, mamy tutaj dowód na to, że konkretne czyny mają zapewnioną skuteczność. Należą do nich: modlitwa (odmówiona jeszcze na polu bitwy) oraz ofiara przebłagalna (mająca na celu całkowite wymazanie popełnionego grzechu). Opisane powyżej „biblijne przekonanie w wierze” o tym, że wraz ze śmiercią nie zapadł „ostateczny werdykt”, jest podstawą pod katolicki dogmat o istnieniu czyśćca.

W rozważaniach o „stanie pośrednim” warto także przywołać teksty nowotestamentalne. Niektóre z nich, co prawda nie są jednoznaczne, ale naprowadzają nas na dogmat Kościoła. Nie chodzi tutaj o zasadę „lepszy rydz niż nic”, lecz o wnikliwe rozpatrzenie tego, co można. Dla przykładu, w Ewangelii wg. św. Łukasza słyszymy o „stopniowalnej” karze:

Ów sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie poznał jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele powierzono, tym więcej od niego żądać będą (Łk 12, 47).

Powyższy fragment Ewangelii daje możliwość doszukiwania się potwierdzenia na wiarę w czyściec. „Małą chłostę” można bowiem odczytać jako „karę nieostateczną”, więc taką, która nie będzie trwała „na wieki”. Ponadto, warto rozpatrzyć kilka tekstów św. Pawła. Pierwszy z nich odnosi się do tajemniczej praktyki przyjmowania chrztu za zmarłych ( prawdopodobnie za zmarłych w czasie katechumenatu, badacze Pisma świętego nie są co do tego zgodni). Niemniej we fragmencie Listu do Koryntian (dokładnie: l Kor 15, 29) Apostoł Narodów pokazuje, że wstawiennictwo żywych za zmarłych ma jak najbardziej sens. Przekazuje to trochę ironicznie (nie ma co się dziwić, gdy „opadają mu już ręce” od tłumaczenia). Pokazuje, że praktykowanie „chrztu za zmarłych” przy jednoczesnym braku wiary w zmartwychwstanie jest absurdem i niekonsekwencją.

Kolejnym, „pogrzebowym wątkiem” jest modlitwa św. Pawła za zmarłych. Jest ona przez badaczy Pisma świętego uznawana za jedyną modlitwę za ludzi „po tamtej stronie”. W Drugim Liście do Tymoteusza Apostoł Narodów poleca Panu Bogu Onezyfora, który już nie żyje. Prosi dla Niego, by Pan dozwolił mu znaleźć w owym dniu miłosierdzie (por. 2Tm 1,18). Fakt, że On zmarł, daje do myślenia. Pokazuje, że jego historia jest jeszcze „niedomknięta” i może coś się jeszcze zmienić. „Ostateczne słowo” nie zostało wypowiedziane a modlitwy mogą wyprosić „lepsze położenie w niebie” niż mogłoby na to wskazywać życie zmarłego.

Mając w pamięci „rabiniczną przeszłość” św. Pawła, nie sposób pominąć 1 Kor 3,11-15. Czytamy w tym fragmencie o „ocalającym” ogniu:

Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus.  I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień.

W powyższym urywku, możemy zaważyć aluzje do czyśćca. Widać tutaj nawiązanie do żydowskiego myślenia, że na „końcu czasów” dojdzie do oczyszczającego ognia gehenny (dolina obok Jerozolimy, która nabrała symbolicznego znaczenia oczyszczenia). Dzięki tym słowom mogą „odetchnąć z ulgą” wszyscy perfekcjoniści. Zbawienie jest dostępne także dla niedoskonałych ludzi. Wspomniany „ogień” (wydaje się, że jego obraz jest nieprzypadkowy- kojarzy się z wytapianiem tego, co jest zbędne) umożliwi w przyszłości oczyszczenie.

To wszystko, co zostało przedstawione w tym artykule, można również potwierdzić „pobocznymi” przekonaniami. Dla przykładu, także esseńczycy z Qumran wierzyli w „piec” oczyszczający (patrz zwoje z Qumran). Ich poglądy mogą być dla nas potwierdzeniem, że prawda o czyśćcu „była wyczuwalna” w izraelskim powietrzu. W końcu, niejeden pobożny Żyd modlił się za zmarłych a Stary Testament (np. Syr 7,33) wskazuje, że warto dbać o relację ze zmarłymi…

Ks. Piotr Śliżewski