„Pragnę” z krzyża – słowo, które wymaga naszej odpowiedzi

W Ewangelii według św. Jana czytamy: „Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: <<Pragnę>>”.

Jak myślisz, czego może pragnąć Bóg? Przecież jest: wszechmogący, wszechwiedzący, najpiękniejszy, a na dodatek: nie ma problemów z szefem w pracy, z niedokręconym kranem oraz z niepewnością, że nie starczy Mu pieniędzy na wszystkie opłaty.

Czego może więc chcieć Bóg?

Gdybyśmy usłyszeli  słowo „pragnę” w innym kontekście (niż to na krzyżu), mogłoby ono zdenerwować. Zapewne przywołałoby na pamięć wszystkie nasze niespełnione marzenia, które roszczą sobie prawo, do „wcześniejszego spełnienia” niż pragnienie Jezusa. Jednak kiedy słyszymy to słowo z krzyża, pochylamy głowę. Zmasakrowane ciało Zbawiciela, chamskie odzywki żołnierzy, aura niechęci i pogardy, zdecydowanie zmienia nasze nastawienie. Nie wypada powiedzieć, że On ma lepiej…

Męka Jezusa daje bowiem do zrozumienia, że Bóg ma w tej chwili coś wyjątkowego do przekazania. Czym jest więc to: „Pragnę” ? Wydaje się, że Bóg chciał w tak wyjątkowym momencie podkreślić, że pragnie być kochanym przez ludzi. Jego śmierć na krzyżu nie odbywa się przecież dla Niego samego. On nie potrzebuje krzyża i cierpienia. Całe wydarzenie Męki jest darem dla człowieka. Kiedy to wiemy, zapytajmy siebie, jak przeżywamy ofiarowywaną nam od Boga miłość? Czy ochotnie na nią odpowiadamy? Czy Wielkiego Postu, który mamy okazję co rok przeżywać, nie traktujemy jako niepotrzebnej „powtórki z rozrywki”?

Zrozumiejmy, że cierpienia Jezusa nie można nauczyć się „na pamięć”. Chociaż nauczyliśmy się całych Gorzkich Żali i rozważyliśmy każdy szczegół powieszonych na ścianie kościoła obrazków Drogi krzyżowej, ciągle mamy co odkrywać. Miłość Boga do nas jest zawsze „na dzisiaj”, „na konkretną sytuację”. Przeżywamy przecież ten Wielki Post z bagażem nowych doświadczeń: albo zmieniliśmy pracę, poprawiły się nam oceny na uczelni, albo umarł nam ktoś bliski. Opcji jest tysiące. Obojętnie, która z nich dotyczyłaby konkretnie nas, niezaprzeczalnym faktem jest to, że dzisiaj nie jesteśmy tymi samymi ludźmi, co rok wcześniej.

Jezus pragnie, byśmy zaprosili Go do wszystkich wydarzeń swojego życia. On pragnie, byśmy oddawali Mu wszystkie swoje problemy. Nie chce, by Jego krzyż był „poza miastem” naszych codziennych trosk. Dlatego uważnie zastanówmy się, jakie czynności, myśli i relacje z osobami „otoczyliśmy murem Jerozolimy”. Które z obowiązków „wyrzucają” z naszego życia Jezusa i karzą Mu umierać poza naszym życiem. W Ewangelii Mateusza, Jezus przypomina, że Bóg „chce raczej miłosierdzia niż ofiary”. Te słowa bardzo ciekawie tłumaczą, co oznacza wypowiedziane z krzyża „Pragnę”. Nie chodzi w nim o zwykłe pragnienie, jak to odebrały osoby znajdujące się pod krzyżem i podały Jezusowi ocet.

„Pragnę” nie jest także masochizmem i wyszukiwaniem w życiu cierpienia, aby rzekomo zadowolić Boga. „Pragnę” to zaproszenie wszystkich naśladowców Chrystusa do czynienia miłosierdzia. Jezusowy komentarz: „chce bardziej miłosierdzia niż ofiary” jest więc wytłumaczeniem, na czym polega Jego boskie pragnienie. Po prostu chce, by naszą ofiarą było poświęcenie się na rzecz drugiego człowieka. To wezwanie pada z krzyża, by uświadomić nam, że nie powinniśmy mieć granic. Miłość nieraz zaprowadzi nas pod krzyż. Będziemy musieli zarówno zetknąć się z cierpieniem innych jak i być gotowi sami cierpieć. Bardzo mądrze ujął to Bertold Brecht, który powiedział, że „miłość jest pragnieniem, by komuś coś dawać -a nie otrzymywać”. A czy w nas jest pragnienie dawania? Czy nie zostaliśmy opanowani przez egoistyczne ambicje, które łapczywie zabierają ostatni „kęs nadziei” naszym bliźnim? Co zrobić, jeśli odkrywamy w sobie takie nieuporządkowanie ? Jak opanować nasze „małe i duże” pragnienia?

Kościół jak zawsze, jako mądry lekarz, przychodzi do nas z bardzo skutecznym lekarstwem. W każdy Wielki Post, zachęca nas do odśpiewywania Gorzkich żalów. Słyszymy w nich, w części zwanej symbolicznie  „Pobudką”, takie słowa:

Jezu mój, we krwi ran Twoich

Obmyj duszę z grzechów moich.

Upał serca swego chłodzę,

Gdy w przepaść męki Twej wchodzę.

Dzięki temu tekstowi, rzeczywiście budzimy się z letargu. Pobudka autentycznie działa. Dzięki odbytemu już rozważaniu, powoli odczulamy się i zaczynamy patrzeć na świat bardziej po chrześcijańsku. „Śpiewana duchowość męki Chrystusa”, bo tak możemy nazwać Gorzkie żale, są idealną terapią na nasze ludzkie przywiązania. Bardzo obrazowo wytłumaczył to Plutarch, który stwierdził, że „tak jak but zmienia kształt przez nogę, tak też duchowe pragnienia zmieniają życie człowieka”. Tego przykładem jest życie błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty. Była ona kobietą o wielkich pragnieniach duchowych. Źródłem jej duchowej siły była modlitwa i wielogodzinna adoracja Jezusa w Eucharystii. Jej duchowość wpłynęła nawet na wyposażenie domów  prowadzonych przez założony przez Nią Zakon Misjonarek Miłości. W każdej z kaplic, znajduje się krzyż z charakterystycznym słowem „Pragnę”. Właśnie to zawołanie Jezusa, było dla niej zachętą do coraz większego poświęcania się na rzecz drugiego człowieka.

A czego w Tobie dokonuje słowo „Pragnę”? Zastanawia, mobilizuje do pracy, czy może napawa lękiem?

Jezus wyraził swoje pragnienie nie tylko na krzyżu. Zrobił to wcześniej, przy okazji rozmowy z Samarytanką. Zwrócił się do niej z prośbą, by dała Mu pić. Nie zrobił tego, ponieważ zaschło Mu w gardle, lecz chciał pobudzić Samarytankę do przemyślenia jej życia. To ciekawe, że Bóg, odgrywa czasami rolę zainteresowanego, gdy tak naprawdę, to On zawsze jest obdarowującym. Chociaż na zewnątrz wygląda, jakby On o coś prosił, to w rzeczywistości, wypowiadane przez Niego słowa mają zawsze ukryte, „drugie-duchowe dno”.

Zarówno „Pragnę” z krzyża jak i „Daj mi pić” przy studni, są przyczynkiem do rozmowy o tęsknocie Boga za człowiekiem. Są niczym innym jak prostym komunikatem: „Uwaga! Bóg potrzebuje człowieka! Proszę o ustosunkowanie się do Jego prośby!” Wartym zauważenia są dwie przestrzenie, w których Bóg zwraca się do człowieka. Czyni to w kontekście prostego czerpania wody, jak i w momencie trudnej męki. Pokazuje przez to, że chce naszej uwagi, zarówno w „szarej codzienności” jak i  w momentach, kiedy doznajemy bólu, który często jest niezasłużony. Płynie z tego bardzo ważna prawda- Bogu nie są obce żadne doznawane przez nas emocje.

Wymowny jest także czas, kiedy Jezus mówi o pragnieniu. Dokonuje się to w momencie, jak zapisuje Jan Ewangelista, gdy Jezus „jest świadomy, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo” (por.  J 19, 28). Jest w tym coś niesamowitego! Bóg czeka z prośbami do końca. Zobaczmy, że my przeważnie mamy na odwrót. Najpierw mówimy co nam się należy, a dopiero, jeśli starczy na to jeszcze sił, zaczynamy słuchać o potrzebach innych. Zastanawiające jest również to, że Wszechmogący Bóg, który dał człowiekowi wszystko, nie może doprosić się odzewu na ofiarowaną miłość. Bóg mógłby przecież być Bogiem bez  „pomocy” ludzi. Jego objawienie w Jezusie Chrystusie, oznacza jednak, że na szczęście wybrał inne rozwiązanie. Chce być Emanuelem czyli Bogiem z nami…

Na koniec, zachęcam do uczciwego porozmawiania z Jezusem ukrzyżowanym. Warto powiedzieć Mu, co czujemy w wyniku słowa „Pragnę”. Osobiście, gdy słyszę to zawołanie z krzyża, widzę po nim trzy kropki. Ono wymaga dopowiedzenia. Jestem przekonany, że jeśli będę uczciwie szukał tego, czego Bóg ode mnie pragnie, będzie mi łatwiej na to odpowiadać…

Ks. Piotr Śliżewski