Nie zawsze warto zaczynać od nowa…

Łatwo jest znosić, reformować. O wiele trudniej jest wejść w głąb jakiejś rzeczywistości, „rozgryźć ją” i wypełnić zawarte w niej dobre przesłanie.

Chrystus zaprasza każdego z nas do tego, byśmy znaleźli życie w tym, co już jest dla nas dostępne. Nie potrzeba nam budować od zera. W tym, co jest blisko, w najprostszych sprawach, są poukrywane kwestie, których wypełnienie jest w stanie ożywić ducha.

Niepotrzebnie szukamy szczęścia w nowinkach. Skoro Bóg daje nam taką a nie inną atmosferę życia, okoliczności, to znaczy, że w nich można się doszukać drogi do zbawienia. Zaakcentujmy słowo: „doszukać”. W tym, co przeżywam są rzeczy dobre i złe. Wartościowe i degradujące. Zadaniem każdego chrześcijanina jest „duchowy trening” w postaci modlitwy, czytania Słowa Bożego i czynienia miłosierdzia, który sprawi, że coraz częściej będę wiedział, którą spośród wielu propozycji wybrać.

 

Jeśli zamiast podjąć trud „przesiewania” sytuacji, które nas spotykają, wybierzemy budowanie od fundamentów, narażamy się na próbę ucieczki. Kiedy odstawiamy na bok wszelkie „materiały budowlane”, które są w naszym środowisku, to jasno wyrażamy, że nasze aktualne życie jest beznadziejne i musimy się od niego sporo oddalić, by zrobić coś dobrego. Niestety, odbiegając od tego, co już mamy, możemy w pędzie zostawić także własną tożsamość. Naprawdę, o wiele rozsądniejszym jest pozostanie na „dotychczasowej działce”, posegregowanie doświadczeń na te do utylizacji, jak i na skarby, które będziemy dalej wykorzystywać.

Postawmy, więc sobie mocne pytanie: co jest w moim życiu dobre? Rozejrzymy się po swoich obowiązkach, pracach, układzie dnia i zobaczmy, że „między wierszami” są pochowane różne zaproszenia do szczęścia.

Prawo i Prorocy, które Jezus chce wypełnić, są obrazem dwóch typów spraw. Prawo to zasady, które przyjąłem za słuszne. Wyznaczyłem sobie czynności, które uważam za podstawowe. One tworzą swego typu kręgosłup tego, co nazywam „moje życie”. Prorocy to zaś sytuacje, które trochę „rozbijają” ten skrzętnie opracowany układ. Są to niestandardowe zdarzenia, które pokazują, że ciężko na przód ustalić dokładny scenariusz życia…

 

Jezus mówiąc, że chce to wypełnić, jasno stwierdza, że w ramach mojego dotychczasowego życia może dojść do zbawienia. Nie trzeba w nim usuwać wszystkiego od razu. Aby żyć „po Bożemu nie trzeba stawiać życia „ do góry nogami”, tylko spojrzeć na nie, jako na przestrzeń, gdzie Bóg może porwać moje serce.

To nieprawda, że nie da rady. Blokady są wewnątrz nas, a nie w Bogu. On stoi i czeka, byśmy spojrzeli na tak zwaną „prozę życia” i uznali ją za godną łaski. Problem, że my szukamy cudów, nadzwyczajności, bo tylko pod takimi sprawami podpisujemy Jego obecność. A przecież On dobrze czuje się także „w szarości”…

Do bliższego przyjrzenia się temu, co jest ukryte w zwyczajności, zachęcają również słowa: „dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni”.

 

Moja codzienność nie zmieni się dzięki modlitwie. To raczej modlitwa będzie powoli sprawiać, że inaczej spojrzę na to, co mnie spotyka. Prawo, czyli „ogólne standardy życiowe” – mają swoje sposoby funkcjonowania. Nasi współpracownicy nie przeżyją prawdopodobnie masowego nawrócenia, nasze dzieci za pstryknięciem palca nie zaczną nas bardziej szanować, ani polityka w kraju i na świecie nie przyjmie Ewangelii, jako głównego punktu odniesienia. Pomimo, że będziemy się modlili, świat będzie pozornie stał w miejscu.

Nadzieja jest jednak w jednym. Każdą czynność można porównać do wieżowca. Chociaż go nie przestawimy w inne miejsce, to możemy wchodzić na coraz wyższe piętra, a przez to z wysokości inaczej patrzeć na nasze doświadczenia.

Nie przesuniesz wieżowca swojej choroby lub cierpienia. Kiedy jednak będziesz wraz z Bogiem odkrywać Jego zbawczy sens, to windą wjedziesz na najwyższe piętro. Gdy już na nim będziesz, to zobaczysz z niego wszystkie inne „życiowe budynki”.

Warto, więc „wypełniać” swoją życiową misję, zamiast od niej uciekać, ponieważ znajdując się coraz wyżej inaczej patrzysz na to, co znajduje się na dole…

Ks. Piotr Śliżewski