Mk 8,27-35

Gdy słyszymy, że Jezus zapytał swoich uczniów o to, co mówią o Nim ludzie, wcale się nie dziwimy. Nie ma niczego nadzwyczajnego w tym, że chce się wiedzieć o notowaniach we własnym środowisku. My też co chwilę „nadstawiamy ucha”, by usłyszeć, jak to się potocznie mówi, „co ludzie gadają”. Po co to robimy? Chyba po to, by dowiedzieć się o tym, kim jesteśmy w oczach otaczających nas ludzi. Dla wielu osób jest to sprawa życia i śmierci. Jest to dla nich delikatne, więc „obchodzą się z opinią publiczną jak z jajkiem”. Wiedzą, co komu mają powiedzieć, by zawsze mieć dobrą opinię.

Dla wielu jest to tym bardziej istotne, ponieważ są świadomi tego, że większość ludzi nie wnika w szczegóły konkretnych sytuacji, tylko przyjmą poglądy w takiej formie, w jakiej zostały im przedstawione. Z tego powodu plotki tak łatwo się rozchodzą. Nikt nie analizuje i nie ocenia ich prawdziwości, tylko przekazuje je dalej. Z racji na swoją pikantność i nietuzinkowość, są bardzo ciekawe i łatwe w przekazywaniu. To z kolei jest podstawą niesamowicie niebezpiecznego mechanizmu, który zauważył Joseph Goebbels: „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”.

Dobrze, wiemy już trochę na temat negatywnych skutków źle działającej opinii publicznej. Teraz warto zastanowić się, dlaczego skorzystał z niej Jezus. Wydaje się, że wykorzystał ją na dwa sposoby. Wsłuchajmy się w nie, ponieważ dzięki nim umocni się również nasza relacja z Bogiem.

 

Chrystus zainteresował się opinią publiczną na temat swojej Osoby, gdyż dzięki niej może ocenić, czy w swoim głoszeniu nie rozmija się ze słuchaczami. Gdyby to, co mówi powodowało zupełnie inne skutki niż zamierzał, oznaczałoby, że Jego nauczanie jest „ponad głowami”. On mówi jedno, a ludzie rozumieją drugie.

Dlatego pytanie o opinię jest zawsze wartościowe. Pokazuje nam, jak odbierają nas inni ludzie. Czy dostrzegają oni w naszych słowach i czynach miłość? Czy to, co robimy jest dobrze odbierane? A co, jeśli jest negatywnie oceniane, chociaż my wszystko robimy z czystej intencji? Co wtedy? Widocznie ludzie nie rozumieją naszych postaw. Tak to bowiem jest, że opinia ludzka kieruje się schematami. Bardzo niewielu ludzi stara się zrozumieć postępowanie innych. Przeważnie wszyscy są wpisani w tę samą miarkę i gdy „nie czynią tego, co wszyscy”, są uważani za złych. Dlatego słowa innych na nasz temat nie są oddaniem prawdy o nas, tylko „poglądem innych”. Warto się z nim liczyć, by coraz lepiej praktykować chrześcijańską miłość. Nie można jednak być przez opinię publiczną zastraszonym. W niej jest tylko „ziarno prawdy”, a nie cała prawda. Traktujmy to, jako głos w sprawie, a nie jak wyrocznię. Jezus bardzo dobrze z tego skorzystał.

Drugą wartością, którą uzyskał z opinii publicznej na swój temat, było zbadanie swoich uczniów. Mógł dzięki temu sprawdzić czy Jego najbliżsi towarzysze są „pod wpływem innych”. Po to najpierw zadał pytanie o stosunku ludzi do siebie, a dopiero później zachęcił do opowiedzenia przez apostołów własnych przemyśleń.

Jezusowi bardzo zależało na tym, by Jego bliscy uczniowie byli ponad tym, co się mówi na targach i w innych publicznych miejscach. Chciał, by mieli niezależne myślenie.

 

Poprzez tę Ewangelię jesteśmy zachęcani do podobnej postawy. My chrześcijanie również powinniśmy myśleć inaczej niż cały świat. Prawdy wiary, które są nam podawane przez Kościół, są często niewygodne dla ludzi, którzy chcą żyć, jakby Boga nie było. Dlatego każdy wyznawca Chrystusa musi być ponad opiniami, które zastaje w wielu walczących z Kościołem mediach.

Naprawdę musimy dobrze oceniać, czego warto słuchać, a co jest zwykłą paplaniną. Powinniśmy karmić się Ewangelią i treściami z dobrych źródeł. Niestety, gdy o tym zapomnimy, wraz z zakłamanym przekazem do naszego serca wkradnie się zła opinia o Bogu. A wiemy przecież, że od nieprawidłowego obrazu Boga zaczyna się wiele duchowych komplikacji i chęć rezygnacji z wiary.

Na szczęście, we wszystkim jest z nami wszechmogący Bóg. On poprzez ludzi oraz znaki, które stawia na naszej drodze, prowadzi nas pewną drogą do zbawienia. Wytężmy więc słuch i nastawmy nasze serce na „dobre częstotliwości”. Trzeba nam w końcu „bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29) .

 

Ks. Piotr Śliżewski