Święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła

 

Przeżywamy dzisiaj uroczystość Najświętszej Mari Panny, Matki Kościoła. Gdy wypowiadamy termin „Matka Kościoła” pewnie zastanawiamy się, dlaczego obcą Kobietę nazywamy mamą Kościoła, czyli wszystkich wierzących. Czy rzeczywiście aż tak bardzo się dla nas zasłużyła, że zamiast obwołać ją „przyjaciółką”, czy „pomocniczką”, chcemy ją nazywać Matką?

Mama to przecież osoba, która nas urodziła i oddałaby życie, by nic nam się nie stało. A jak jest z Maryją? Czy jest w Niej tyle determinacji, by walczyć o każdego i każdą z nas?

Rozważania na temat macierzyństwa Maryi rozpocznijmy od kwestii porodu. Maryja rodziła raz, ale poprzez ten czyn dała życie w ludzkim ciele Bogu-Człowiekowi. Poprzez swoją zgodę na bycie Matką Jezusa, była u początku ziemskiego życia założyciela Kościoła. Można więc powiedzieć, że skoro urodziła założyciela i go wychowywała, to dużo z Jej cech zapewne przeszło w sposób funkcjonowania Chrystusa.

Z Ewangelii nie wiemy, czy Jezus często słyszał: „ale Ty jesteś podobny do mamy”, ale pewne jest jedno. Trzydzieści lat „pod jednym dachem” bardzo upodabnia. Dlatego z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że Maryja jest Rodzicielką założonego przez Chrystusa Kościoła, ponieważ karmiła, ubierała i wychowała Jego założyciela.

Ale to oczywiście nie wszystko. Jezus z krzyża powiedział Maryi, że św. Jan jest Jej synem. Było to prośbą, by Matka Boża „zaadoptowała” umiłowanego ucznia. Wiemy, że nie chodziło tylko o niego. Był to symboliczny moment, kiedy wszyscy chrześcijanie zostali ofiarowani pod duchową opiekę Maryi.

Zresztą, było to tylko „formalnością”. Maryja już wcześniej wszem i wobec pokazywała, że interesuje się ludźmi i chce, by wszystkim żyło się jak najlepiej. Słyszymy o tym m.in. w opisie wesela w Kanie Galilejskiej. Umiłowany uczeń, który jest autorem tego fragmentu, od razu na Jego początku zaznaczył obecność Maryi. Wiedział, że Jej działalność nie będzie tam „drugoplanowa”.

Zapisuje, że to właśnie Ona podeszła do Jezusa i powiedziała, że państwo młodzi są w tarapatach. Jako pierwsza zauważyła, że pojawił się niemały problem- zabrakło wina. Wesele bez tego trunku było nie do wyobrażenia dla Żydów. Gdyby Maryja nie zareagowała, doszłoby pewnie do zakończenia zabawy, a nowożeńcy do końca życia byliby ośmieszani, że nie zadbali o podstawowy składnik tego typu przyjęć.

Maryja, jako Matka Kościoła, czyli Kobieta zatroskana o sprawy dużej rzeszy ludzi, nie jest zapatrzona tylko w osobiste tematy. Ma wrażliwość, która skłania Ją do tego, by interesować się każdym, kto Jej da pole do działania poprzez swoje zaufanie i wiarę w Boga.

Maryja nie czyni niczego, co by nie było zgodne z wolą Bożą. Przypatrzmy się opisowi wesela w Kanie Galilejskiej. Chociaż bardzo chciała pomóc, nie narzucała się Jezusowi. Nie kłóciła się z Nim, ani nie zrobiła intrygi, by Go postawić pod ścianą i przymusić do zrobienia tego, co zaplanowała. Zamiast tego mówi do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

Można więc powiedzieć, że macierzyństwo Maryi polega na wstawiennictwu u Boga. Chociaż nie trzeba Mu przypominać o naszych sprawach, to jednak współpraca z Maryją o wiele skraca drogę. Maryja, jak czytamy w Ewangelii, sama zebrała ekipę, która miała pomóc w zrobieniu cudu oraz przyśpieszyła „godzinę Jezusa” ,czyli moment pierwszego cudu.

Kiedy myślę o tych wydarzeniu, to odnoszę wrażenie, że Maryja jest „rejestratorką Bożych spraw”. Dzięki Jej pomocy dostajemy się o kilka numerków szybciej do
„Bożego specjalisty”. Czy nie warto, więc z Jej znajomości skorzystać?

Ona jest Matką, która twierdzi, że wszystkie nasze sprawy, są jej sprawami. Czy to nie jest niesamowite? Mamy w niebie Matkę, która chce dla nas dobra. Odwzajemnijmy Jej miłość…

 

Ks. Piotr Śliżewski