Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono». Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.

Fragment Ewangelii: J 20,1-9

 „[…] jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” ( 1 Kor 15,14). Powyższe słowa z Pierwszego Listu do Koryntian tłumaczą nam, jak bardzo ważny przeżywamy dzisiaj dzień. Pochylamy się w nim bowiem nad tajemnicą, która nadaje sens całej naszej religii. Bez zmartwychwstania tracimy w końcu podparcie. Od razu wpadamy w „mętne wody braku nadziei”. Bez zmartwychwstania jedyne co nam pozostaje, to powtórzyć smutne zdanie ateistów, że życie kończy się wraz z biologiczną śmiercią. Aby nie poddać się temu „duchowo destruktywnemu” poglądowi, trzeba pozbierać jak najwięcej argumentów za tym, że powstanie z martwych Jezusa rzeczywiście miało miejsce. A ich na szczęście nie brakuje. W tym rozważaniu skupimy się na wybranych elementach z Ewangelii jak i spoza niej. One zdecydowanie pokazują, że nasze wierzenia nie są wyssane z palca i są czymś zdecydowanie większym niż tylko życzeniowe myślenie.

Przede wszystkim w Ewangeliach mamy bardzo szczegółowe relacje, które opisują makabryczną śmierć Jezusa i Jego pochowanie w grobie, który został zamknięty wielkim kamieniem i był pilnie strzeżony przez żołnierzy. Patrząc od strony ludzkiej, wszystko to, co odczytujemy w Ewangeliach uniemożliwiało kradzież ciała Jezusa. Zbyt wielu osobom na tym zależało, aby doszło do machlojek. Tym bardziej, że w grobie, który zastano otwartym było coś niesłychanego. Płótno, które spowijało zwłoki, leżało puste, ale nie rozwiązane. Dosłownie, jakby ciało wyparowało ze środka. Do tego dochodzi oczywiście cała seria wstrząsających spotkań ze zmartwychwstałym Jezusem. Jeden z naukowców badających te opisy – N.T. Wright, zauważa, że opisy spotkania ze  Zmartwychwstałym są nietuzinkowe. Stylem ani merytoryką nie nawiązują do żadnego znanego wówczas tekstu literackiego. Zawierają wiele bardzo barwnych sformułowań, które opisują niespotykane właściwości ciała Jezusa. Z jednej strony Chrystus je z nimi rybę, a z drugiej ma ciało ze śladami gwoździ , wchodzi do zamkniętego Wieczernika bez otwierania drzwi oraz znika sprzed oczu apostołów w niewyjaśniony sposób. Ciekawe jest także to, że apostołowie w tych tekstach nie kryją swoich wątpliwości. To nie było tak, że we wszystko wierzyli bezkrytycznie. Oni ciągle opisują, że to wymagało od nich powolnego zyskiwania wiary. Ich komentarze potwierdzają, że te teksty są uczciwe i nie mają na celu tworzenia jakiś idealnych wersji. Gdyby pisali oni pod odbiorcę, to na pewno zatuszowaliby swoje zawahania, ponieważ rzucało to na nich złe światło w pierwotnych wspólnotach chrześcijańskich. Zresztą, kto lubi przyznawać się do słabości? Najlepszym przykładem suchego racjonalizmu, a wręcz sarkazmu jest reakcja apostoła Tomasza, którego nazywamy „świętym niedowiarkiem”. Chociaż pozornie nie jest to postać pozytywna, w gruncie rzeczy swoją niewiarą zrobił dobrą robotę. Przeprowadził kolejną weryfikację prawdziwości zmartwychwstania, gdy w ranę Jezusa wkładał swoje paluchy… Wielu badaczy ewangelicznych tekstów podkreśla, że prymitywne opisy, które zostały ujęte w tekstach natchnionych potwierdzają ich autentyczność. Nikt nie wykreowałby w ten sposób bóstwa. Na pewno opisałby jakieś nadzwyczajne mowy i cuda, a nie to, że bóstwo ze zwykłego naczynia zjada resztkę pieczonej ryby na oczach apostołów. To się po prostu nie mieści w głowie…

Powyższą analizę tekstów potwierdził także wielki znawca tego tematu, Vittorio Messori. W swojej książce pt. Mówią, że zmartwychwstał, dodał ponadto, że za prawdziwością przekazów ewangelicznych przemawiają kolejne dwa argumenty. Po pierwsze różnorodność tych przekazów, a po drugie prosty fakt, że Ewangeliści napisali, że Jezus ukazał się najpierw kobietom. Żaden fałszerz rzeczywistości nigdy by nie popełnił tego błędu. Skoro pisał do ludzi tamtej epoki, to wiedział, że w tamtym czasie kobiety nie mogły być nawet świadkami w sądzie. Kto by więc uwierzył Jego wypocinom? Nikt. Ten prosty absurd, jest więc jednym z wielu mocnych argumentów za autentycznością tego, co czytamy w Ewangeliach.

Obok tych literaturoznawczych punktów, warto dostrzec również determinację z jaką uczniowie głosili prawdę o Zmartwychwstaniu. Czy zostawiliby oni własne rodziny, pracę, dobra ziemskie i wszystko co mieli, po to, by głosić  zmyślone historie, które według ich żydowskiej religii były bluźniercze i świętokradcze? Czy ktoś zaryzykowałby w ten sposób!? Kto szerzyłby orędzie o Jezusie, który umarł śmiercią przeklętego przez najwyższą Radę zbrodniarza? W ich prawdziwym, ludzkim interesie, byłoby w takich okolicznościach milczeć… Czym prędzej odciąć się od tego, co jest związane z Jezusem z Nazaretu… Podjęte przez nich ryzyko, potwierdza więc ich osobiste doświadczenie pustego grobu i spotkań ze Zmartwychwstałym Zbawicielem. To doświadczenie przekształca ich z tchórzy, którymi okazali się w Ogrójcu zostawiając Jezusa na pastwę losu, w odważnych świadków Zmartwychwstałego, którzy nie boją się na placach mówić o tym, że Jezus jest prawdziwym Bogiem. Mimo, że wiedzieli, że czyha na nich podobnie bestialska śmierć co Jezusa, nie zawahali się i szli ciągle naprzód! Jaka przekonywała ich do tego siła? Tylko i wyłącznie zmartwychwstanie Jezusa! Skoro było ono prawdziwe, to nawet tortury nie były w stanie zamknąć ich ust.

Na koniec przyjrzyjmy się materialnemu świadkowi Zmartwychwstania – zagadkowemu płótnie, czyli Całunowi Turyńskiemu. Można byłoby o nim mówić i mówić, bo kryje w sobie wiele treści, dlatego skupmy się na najważniejszych faktach.

Obraz na całunie nie został namalowany, ponieważ nie ma żadnych barwników. Ciekawostką jest także fakt, że żaden rozpuszczalnik nie jest w stanie go usunąć. Umieszony tam obraz nie ma kierunkowości, co wyklucza użycie narzędzi takich jak pędzel.

Jest on ponadto trójwymiarowym negatywem fotograficznym, którego do tej pory nie da rady powielić z zachowaniem wszystkim jego cech. Skoro do dzisiaj, przy tak zaawansowanej technologii nie można zrobić jego dokładnej kopii, to jak można to było zrobić „ludzką ręką” tak dawno temu?

Niesamowita jest również zgodność obrażeń Osoby z Całunu z opisywanymi torturami Jezusa w Ewangeliach. Z badań DNA wynika, że na Całunie znajdują się ślady krwi mężczyzny, który miał grupę AB, czyli tę samą co w cudzie eucharystycznym w Lanciano oraz na chuście z Oviedo, która według tradycji miała spowijać głowę Jezusa. Trzeba tutaj podkreślić, że jest to bardzo rzadka grupa krwi, bo posiada ją tylko 5 % populacji.

Z kolejnych badań wynika, że kontury plam krwi potwierdzają to, że nie nastąpił żaden ruch zwłok i płótna. Oznacza to, że na pewno nie wykradziono z Całunu ciała Jezusa. Po trzydziestu godzinach od śmierci, ciało wyemitowało nieznane promieniowanie, które przeniknęło przez płótno. Potem ciało zniknęło, a pusty całun zwinął się na sobie. Streszczając ten opis, doszło po prostu do zmartwychwstania!

A o nim można by było mówić i mówić. My zamiast tego uwierzmy to, co się wydarzyło 2000 lat temu i ucieszmy się, że obiecano nam to samo. W końcu my tak samo jak Chrystus zmartwychwstaniemy. Trzeba sobie to wziąć do serca, bo mamy to na Piśmie… i to nawet świętym… Amen.

Błogosławię +

ks. Piotr Śliżewski

Jeśli chcesz zamówić intencje Mszy świętej (gregoriańskie, nowennowe, za dusze w czyśćcu cierpiące albo okolicznościowe) w dowolnym terminie, to możesz to uczynić poprzez witrynę gregorianka.pl albo pisząc na e-mail: redakcja@ewangelizuj.pl

Podobał się Tobie artykuł „KTO DAJE WIĘCEJ NA KOŚCIÓŁ? PIS, PO, CZY…?” ? Jeśli tak, to Zobacz kolejne artykuły –>

i