Cisza – doświadczony kierownik duchowy

 

Większość ludzi nie lubi ciszy. Nazywa ją „bezproduktywnym czasem”, który niepotrzebnie występuje między następującymi po sobie aktywnościami. „Momenty niemówienia” są bowiem chwilą, podczas której wychodzi z nas to, kim naprawdę jesteśmy, a niektórzy nie chcą się do tego przyznać. „Stają na głowie”, by zakrzyczeć swoje wyrzuty sumienia i zranione ambicje, które „wychodzą na wierzch” bez specjalnego zaproszenia.

Ciszę ma w swoim życiu każdy. Zarówno ten przebywający w pustelni, jak i mieszkaniec kilkumilionowego miasta. W różnych momentach, w odmienny sposób, daje nam ona usłyszeć, co „gra w naszej duszy”. Czasami jest to przerażające, a innym razem uspokajające. Warto się więc zastanowić, jak z tej rzeczywistości skorzystać, by miała ona więcej pozytywów niż negatywów.

Ze „spokojnym sercem” można pokusić się o stwierdzenie, że cisza ma cechy dobrego kierownika duchowego. Raz pochwali, a za drugim razem „zwróci uwagę”. Obojętnie która z „twarzy ciszy” pokazuje się nam częściej, warto zaprosić do niej Boga. W jej klimacie można nawiązać bardzo dobry kontakt z Bogiem jako Osobą, oraz z własnym sumieniem. W „Gaudium et spes”Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym (ogłoszonej przez papieża Pawła VI 7 grudnia 1965) czytamy, że sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka. Dla wytłumaczenia, w Dokumencie jest napisane, że  człowiek przebywa z Bogiem w swoim sumieniu poprzez słyszenie Jego „rozbrzmiewającego” głosu[1].

Te słowa są bardzo ciekawe z racji na znikomy czas, który poświęcamy ciszy. Skoro przemawia w niej Ktoś, kto ma nam najwięcej „do powiedzenia”, trzeba rozważyć, co z tym „fantem” zrobić. Na pierwszym miejscu warto docenić uczestnictwo w adoracji Najświętszego Sakramentu. W trakcie niej otrzymujemy dar Spotkania z dwiema formami Obecności Wszechmogącego na raz. Możemy zarówno oglądać Go fizycznymi oczyma (w Przeistoczonej Hostii) jak i w klimacie ciszy wypowiedzieć nasz wewnętrzny chaos (ze świadomością, że będziemy wysłuchani).

Kolejne, co jest nam ofiarowane w celu „lepszej komunikacji” z samym sobą i Bogiem, to tzw. modlitwa Obecności. Jest ona bardzo prosta. Nie wymaga bowiem specjalnego sprzętu i wielu lat ćwiczeń. Polega na prostym wzbudzeniu przekonania, że Bóg jest obecny z nami w aktualnej chwili. Obojętnie gdzie jesteśmy. Możemy zarówno klęczeć w kościele, jak i stać w zatłoczonym autobusie wracając z pracy. Miejsce nie jest ważne, tylko chęć przypomnienia sobie prawdy, że Bóg jest z nami wszędzie. Zgodnie z tym, co dyktuje Psalmista: „Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane” (Ps 139). Zacytowany Psalm odwołuje się do bardzo ważnej prawdy o Bożej Opatrzności. „Boska opieka” jest wielką zachętą do tego, by przeżywać z Wszechwiedzącym swoje życie. Wchodząc w „wewnętrzną ciszę” naszego sumienia, jesteśmy w stanie usłyszeć kim tak naprawdę jesteśmy. Nie od razu Rzym zbudowano, więc daj sobie czas, by nauczyć się słuchać siebie i przemawiającego do Ciebie Boga…

 

Ks. Piotr Śliżewski

[1] Zob. Gaudium et spes, papież Pawła VI, 7 grudnia 1965, nr 16.