Dlaczego warto być blisko Boga?

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził. Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: «Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: „Bliskie już jest królestwo niebieskie”.

Fragment Ewangelii: Mt 10,1-7

 

Bóg stworzył świat, więc ma nad nim władzę. Mógłby w jednej sekundzie usunąć wszystkie choroby, cierpienie, trudności… Dlaczego tego nie robi? To jest chyba najtrudniejsze pytanie, przed jakim stoją ludzie wierzący. Nie wiemy dlaczego Bóg ma inny pomysł na nasze życie niż my.

Nie ma jednak sensu biadolić i denerwować się na Stwórcę, że nie jest tak, jak sobie wymarzyliśmy.  Lepiej naszą energię i chęć zmiany ukierunkować w coś twórczego. Rozważmy więc fragment 10 rozdziału Ewangelii Mateusza. Tam znajdujemy opis ciekawej czynności. Słyszymy, że Jezus „udzielił władzy swoim uczniom”. Nie dał jej każdemu. Dlaczego nie udzielił jej każdemu, kto był „pod ręką”, by usprawnić akcję uzdrawiania i wypędzania złych duchów?

Wydaje się, że kluczowymi słowami w tym fragmencie są: „przywołał do siebie”. Bóg udziela szczególnej łaski tym, którzy do Niego przychodzą. Nie wszystkim, ale tylko tym, którzy podjęli trud zbliżenia się i nawiązania z Nim kontaktu. Prosta rzecz, ale niesamowicie istotna. Łaski nie można dawać na siłę. Zbył łatwo dane dobrodziejstwo, nie jest docenione. A jest to bardzo ważne. Dóbr, których nie doceniamy, nie potrafimy należycie wykorzystać.

 

Od razu, gdy o tym myślę, to przypominają mi się akcje szkolne, gdzie wszystkie dzieci otrzymują np. jabłko albo mleko. Już po niedługiej chwili widać wokół miejsca, gdzie były rozdawane te rzeczy, mnóstwo rozrzuconych podarków. Ktoś wziął i niemal od razu zdecydował, że to wyrzuci… Niby prosty obraz, ale pokazuje coś niesłychanie istotnego. Potrzebujemy trudu, by coś uznać za wartościowe.

Jak tę wskazówkę przenieść na grunt duchowy? Trzeba chcieć słuchać Pana Boga, który woła nas do różnych zadań. Jak słyszeliśmy na początku tego fragmentu, podejście do Jezusa nie było wymysłem uczniów. On ich zawołał w określonym czasie. Nas także Bóg woła. Trzeba więc nasłuchiwać, kiedy to będzie oraz co najważniejsze, nie można się od Niego oddalać. Nie można powiedzieć: „ na razie pożyję sobie po niechrześcijańsku, ale jak Bóg mnie zawoła, to oddam Mu całe serce”. Niestety taka taktyka się nie uda. Bóg woła nas po imieniu, ale nigdy nie krzyczy. Jeśli będziemy od Niego zbytnio oddaleni, to Go nie usłyszymy.

 

Jeśli chcemy być powołani do zbawiennych zadań, to musimy być zawsze obok sakramentów i życia Kościoła. Poza tym, musimy być dyspozycyjni. Zobaczmy, że uczniowie nie wymawiali się wezwaniu Jezusa. Nie mówili, że teraz nie mają czasu, albo, że mają inny pomysł na ewangelizację. Podobnie jest w naszym życiu. Oprócz bycia blisko życia Kościoła i codziennej modlitwy, musimy w sobie żywić zaufanie względem Boga. Bez niego nie potraktujemy Bożych wezwań na poważnie i puścimy je mimo uszu, twierdząc, że to nie dla nas.

Ciekawe jest ostatnie zdanie odczytywanego fragmentu: „Idźcie i głoście: ‘Bliskie już jest królestwo niebieskie’. Ma ono wielkie znaczenie w kontekście całego tekstu. Twierdzenie, że coś jest bliskie, pobudza nas do działania. Jeśli zakładamy, że coś będzie dopiero za jakiś czas, to rozkładamy swoje siły „na porcje”. Nie wkładamy w to jeszcze całych swoich sił i przekonania, ponieważ „jeszcze jest czas”. Natomiast, jeśli słyszymy odliczanie zegara, to pojawia się w naszym sercu „ogień dynamizmu”. Spinamy się i angażujemy się całkowicie. Wydaje się, że dlatego Jezus kazał głosić Ewangelię tymi słowami. Chciałby, aby ludzie wiedzieli, że przyjście Boga jest czymś realnym, konkretnym, „na teraz”, a nie tylko sferą planów na przyszłość.

 

Podobnie jest w naszej duchowości. Jeśli nie wierzymy, że Bóg przychodzi na ten moment, to nie traktujemy Go nazbyt poważnie. Dlatego poznajmy Prawdę: On już działa w tej chwili, a nasze życie wewnętrzne, to nie tylko układanie sobie wygodnego lokum w wieczności, lecz nieustanna relacja z Kimś żywym, kto chce z nami rozmawiać, być przy podejmowaniu przez nas decyzji. Ktoś kto chce być po prostu kochany…

Dlatego teraz, nie jutro, czy za pięć minut, powiedzmy Mu, że chcemy z Nim być i chętnie pójdziemy tam, gdzie On nas pośle.

 

Ks. Piotr Śliżewski